sobota, 30 marca 2013

Zaczynaymy :)

Z godnie z Waszymi ,,glosami'' , na blogu pojawia sie juz 1 oficjalny post dotyczacy jednego stalego opowiadanie :) zmienilam tez wyglad :3 do zobaczenia na dole :*
<klik> 
_________________________________________________________________________________
******************************Oczami  Lily*****************************************
Tajemnicza? nie sadze. Dziwna ? nie , zamknieta w sobie. Glupia ? nie, zraniona...
Kolejny dzien, zaczety od przemyslen... czy kazdy tak ma ? czy to jest normalne? pragne dostac odpowiedzi na tak wiele pytan zwiazanych z zyciem.Juz od 2 lat po moim policzku ciekna lzy.. dlaczego ? wiec byl sobie kiedys taki chlopak,John. John byl idelany - czuly,delikatny,romantyczny zabawany i madry.  Byl tak samo nie ogarniety jak ja. Pewnie jestes ciekawa dlaczego teraz placze,co?  a wiec ten idealny chlopak nie zyje. Zmarl dokladnie 2 lata temu. Codziennie spogladam na nasze wspolne zdjecia i mimo.wolnie  sie usmiecham.Chcialabym o tym zapomniec ...zyc dalej a nie placzac od tylu lat nad jedna chwila ktora przewazyla los wszytskich innych.Ale sproboj zapomniec o calym swiecie ... umiesz ? Ja tez nie. Z przemyslen wyrwalo mnie delikatne pukanie do drzwi. Nie.pewnie podeszlam do drzwi, nie spodziewalam sie gosci. Otwarlam drzwi, a na mojej twarzy zagoscil usmiech. Przed drzwiami stala moja ...hymm.. siostra ? tak, mozna to tak nazwac,znamy sie od dziecinstwa ... Rose zastepowala i nadal zastepuje chociaz w polowie pustke widniejaca na dnie mojego serca . Przytulilam sie do niej, nigdy nie znalam bardziej pozytwynej osoby. 
-Rose ! prosze ,wejdz. -zaprosilam przyjaciolke charekterystycznym gestem reki.
Brunetka zdjela buty i plaszcz, udalysmy sie do kuchni.
-Kawa czy cherbata ?-spytalam.
-Kakao :) 
-Okey
Zaczelam szperac w szafce ku poszukiwaniu czekolady w proszku.
 *******************************Oczami Rose***************************************
Jak ja mam jej to powiedziec ? Czy sie zgodzi?..powinna w koncy to bylo naszym marzeniem... caly czas bilam sie z myslami. Nie wiedzialam w jaki sposob mam wyjasnic przyjaciolce ze w jednej chwili jej caly swiat moze sie zmienic. Lily podala cieply napoj na stol , zalorzyla noge na noge po czym spytala - Mow !
No tak, ona mnie za dobrze zna zeby nie wiedziec, ze cos sie stalo.
-Pffff-powoli wypuscilam powietrze z ploc.
-A wiec, moja ciocia ...Emily , moze pamietasz zmarla-powiedzialam i spuscialam wzrok na kakao stojace przed moim nosem.
-Oh, Rose...tak mi przykro..-wydukala dziewczyna i przyblizyla swoje krzeslo w strone mojego.
-Ale nie chodzi mi jeszcze o to.. wiec, odziedziczylam po cioci dom , w Londynie i pomyslalam ze mozemy sie tam razem przeprowadzic... bo bez Ciebie nie pojade-usmiechnelam sie a na twarzy dziewczyny zagoscil cieply usmiech.
-Rany, Rose nie wiem co mam powiedziec...
-Ale ja wiem, masz sie zgodzic ! 
-Wiesz, szczerze to ...czemu nie usmiechnela sie.
Podeszlam do niej i zaczelam skakac i krzyczec ,Jedziemy do Londynu' dopiero po chwili do Lily dotarlo na co przed chwila wyrazila zgode, wiec przylaczyla sie do mnie. Po 5 min. skakaniu padlysmy zmeczone na ziemie. W oczach Lil. widzialam cos w rodzaju iskry, iskry ktora nie widzialam bardzo dlugo. Cos mysle ze ten wyjazd moze duzo zmienic.
______________________________________________________________________________

Przepraszam za bledy ort. ale jest 3 rano :C 

Wiec tak wyglada 1 post :) 
Macie tutaj postaci :



Lily -Skromna cicha dziewczyna z wielka pasja ktora pragnie rozwijac, fotografowaniem.Bardzo przezyla rozstanie rodzicow, ale pomimo tego wszystkiego dziewczyna kocha sie smiac. Kocha warzywa.


Rose-Bardzo pozytywna i barwna postac, czesto jest powodem usmiechu u innych, nie znosi klamstwa. Jest nieco zdemoralizowana, to ona robi tutaj za Bad Girl :)









PROPOZYCJA...

Widze, ze przybylo Was troche :P 
Wiem mam tez pytanie\propozycje... co wy na to, gdyby ten blog  przestal byc blogiem z Imaginami, tylko blogiem z jedna konkretnym opowiadaniem (1D). Moze to dziwnie zabrzmi ale po odsluchaniu jednej piosenki dostalam przyplywa weny i pomysly na opiwiadnie.Opowiadanie byloby nietypowe... bylo by ono o 2  dziewczynach, wilku nie spelnionych marzeniach i milosci. Nawiazywalabym bardziej do prawdziwego zycia. Nie bedzie ono smutne :D mysle ze dosyc ciekawe... :) takie tam moje przmyslenia. 
Co o tym myslicie ? napiszice w kom. bo serio nie wiem co mam zrobic :c


czwartek, 28 marca 2013

PRZEPRASZAM...

Mam dla pewnie wiekszosci z Was dobra wiadomosc. Prawdopodobnie Blog zostanie usuniety... bez sensu jest dodawanie kolejnych postow, jezeli moja prace czyta i komentuje tylko jedna osoba.
Wielokrotnie prosilam Was o dodawanie komentarzy, niestety ale ja widze ilu z Was widzi moje posty np. przy poscie o Harrym (tym ostatnim) byl tylko 1 kom. od stalej czytelniczki ...natomiast tego imagina zobaczylo az 11 osob.  Przez niektore osoby, nawet moja milosc do 1D powoli wygasa...nie wiem co mam myslec. Jesli to przeczytalas\przezytales to skomentuj co o tym myslisz.
Jesli uwarzasz ze pisze kiepsko itp. tez mi to powiedz. Ostatnio (jak juz pewnie wiecie) stworzylam strone na fb. gdzie mozna usmieszczac pytania do mnie itp. zalajkowaly tylko 3 osoby. W tym ja. 
Nie sadze i nie mam juz sily, zeby pisac tego bloga jezeli wy tego nie doceniacie. 
Jestem ciekaawa ilu z Was sie tym przejmie... jesli chcecie, blog zostanie usuniety w naj.blizszym terminie. 
Pozdrawiam.

Zayn.

A oto kolejny dedyk dla Laury . :) <3  Widzimy sie na dole
_________________________________________________________________________________
Obudził Cię dźwięk budzika. Nie miałaś ochoty dzisiaj wstawać więc odruchowo wyłączyłaś alarm i przewróciłaś się na drugi bok. Nie minęło dużo czasu, gdy ocknęłaś się i doszło do Ciebie jaki jest dzisiaj dzień. "Cholera już 10" spojrzałaś na zegarek i energicznie ruszyłaś do łazienki. Od dawna nie mogłaś znaleźć pracy, a kiedy twój przyjaciel ze szkoły średniej zaoferował posadę byłaś zaskoczona. Do Harre'go nie dochodziła odpowiedź 'nie', a kasa i tak bardzo była Tobie potrzebna. Ich stylistka miała przed trasą dużo roboty i poszukiwała pomocy. To była idealna praca dla Ciebie, uwielbiałaś modę. A z chłopakami miałaś dobry kontakt, no może tylko nie z jednym. Z Loczkiem spędzałaś kiedyś każdy dzień, był jak brat i poznał Cię z resztą zespołu. Uwielbiałaś grać na gitarze, dlatego szybko złapałaś tematy z Horanem. Kochałaś się wygłupiać więc Lou był jak następny brat, zawsze robiliście żarty reszcie. Ale i umiałaś oraz często potrzebowałaś poważnej rozmowy, a Liam był w tym niesamowity. Kochałaś ich oraz tęskniłaś za każdym razem, gdy wyjeżdżali. Jedynym problemem w tej idealnej przyjaźni był Zayn. "Co to za okropny człowiek" te same słowa, za każdym razem, gdy pomyślałaś o nim. Zawsze, gdy spotykaliście się słyszałaś z jego ust jakieś docinki lub mówił strasznie szybko z dziwnym akcentem, żebyś nie mogła go zrozumieć. Ale musiałaś go znosić, bo przecież to przyjaciel twoich znajomych i najczęściej bywał tam gdzie wy. Byłaś za miła dla niego. Chodź on nawet posunął się do tego, że zapłacił ochroniarzom przed studiem, aby trzymali Ciebie zawsze co najmniej 30 min sprawdzając, czy nie jesteś jakąś szaloną fanką. Za każdym cholernym razem, a on siedział w oknie ze swoim uśmieszkiem i gapił się na was. Sytuacja powtarzała się minimum dwa razy w tygodniu, co chwilę musiałaś dzwonić, do któregoś z 4, aby wyszedł po Ciebie bo nie byłaś w stanie wejść samodzielnie. Dzisiaj dostałaś plan. Wstąpiłaś po kawę, każdy z chłopców pił inna, ale kupiłaś tylko 5. "Ups chyba zapomniałam o Mulatku" uśmiechnęłaś się do siebie , byłaś bardzo dumna ze swojej zemsty. Oczywiście przed wejściem znowu musiałaś się tłumaczyć. Nagle zobaczyłaś chodzącą po korytarzu kobietę z małą blondyneczką na rękach.
- Lou! Proszę podejdź tutaj. - zawołałaś ją.
- [T.I] o Hej! Nie mów mi, że znowu? - zapytała poirytowana. A ty tylko kiwnęłaś głową co oznaczało 'tak'. Rozejrzałaś się, ale dzisiaj Zayn nie wyglądał przez okno, pewnie już mieli próby. W końcu gdy kobieta wyjaśniła im i zagwarantowała, że Cię zna, wpuścili was do środka. Ruszyłaś biegiem od razu do wielkiej sali. Od początku korytarza słyszałaś jak chłopcy śpiewają. Modliłaś się tylko żeby zdążyć i nie spóźnić się, wpadłaś z wielkim hukiem do sali. Wszyscy spojrzeli na Ciebie, na co Malik się zaśmiał.
- Widać, że [T.I] nie zna się na zegarku, a co dopiero na modzie! - powiedział, a ty tylko zmierzyłaś go wzrokiem. Niall szturchnął chłopaka i wyszczerzył do Ciebie ząbki. Chociaż to poprawiło Tobie trochę humor. Podeszła do Ciebie stylistka chłopaków i zaczęła opowiadać o swoich pomysłach. Najpierw o Harrym, a jej wizja bardzo się Tobie podobała. Już wyobrażałaś sobie jak pomagasz mu dobrać buty do całego stroju. Chociaż bałaś się, że to wszystko może zaszkodzić waszej przyjaźni. Następnie rozmowa o stylu Horana, słuchałaś ją i tylko kiwałaś głową. Ale chyba współpraca z nim wyglądałaby nudno. Ciągle prosiłabyś go, aby odłożył jedzenie chodź na minutę bo chcesz zawiązać krawat. Uśmiechnęłaś się wyobrażając sobie jak robi smutną minkę pieska, którego nie chcesz zabrać na spacer.
- Zajmiesz się ciuchami ............. Dobrze? - przerwała twoje rozmyślanie.
- Okej. Nie ma sprawy. - odpowiedziałaś, chodź nie wiedziałaś co dokładnie mówiła. Zaprowadziła Cię do pomieszczenia pełnego ubrań. Usiadłaś na kanapie i czekałaś za chłopakiem. "Mogła ją uważnie słuchać! Teraz nie wiem, który wejdzie i nie będę miała żadnego pomysłu. Jestem w czarnej dupie!" zaczęłaś sama siebie obwiniać. Zaczęłaś przewracać ciuchy na wieszaku i zauważyłaś czarny kapelusz. Z niecierpliwości  oczekując przewracałaś go w dłoniach. Do pokoju ktoś wpadł, odwróciłaś się. Kapelusz wypadł Ci z rąk, a ty zszokowana spojrzałaś na Zayn'a.
- Chyba musiałaś gdzieś po drodze zgubić moją kawę.- powiedział cwaniacko podnosząc kapelusz i Ci go podając.
- Słucham?! - zapytałaś oburzona. "Cholera, jaki on jest irytujący  pomyślałaś. Nawet ta kawa nie dała mu żadnej nauczki, aby zakończyć te spory. Zignorowałaś go i zaczęłaś szukać koszuli. Miałaś już kilka pomysłów na jego stylizację, Zayn usiadł na krześle i przypatrywał się twojej bezradności z wielką radością. Po jakieś 30 minutach podałaś mu ubrania i poszedł przymierzać. Do pokoju wparował Niall i objął Cię przyjacielsko od tyłu szepcząc "Spodoba mu się na pewno!". To dodało Tobie otuchy i trochę nadziei, że może nie skrytykuje Ciebie od razu. Zauważyłaś jak podchodzi do was Malik z oburzoną miną. Już wiedziałaś, że nie będzie dobrze.
- To jest okropne! Gdzie ty masz oczy?! - zaczął wywalać na Ciebie wszystkie brudy. Miałaś ochotę podejść i kopnąć go w kroczę, ale Niall zdążył Ciebie powstrzymać. I może dobrze, bo ta jego delikatna buźka już nie wyglądałaby tak niewinnie.
- Stary! Przecież to jest zajebiste! Sam chętnie przymierzę podobny. - próbował przekonać go Horan. Lecz Mulat był nieugięty i przymierzając następne stroje wymyślał coraz gorsze recenzję. Zaczęliście się kłócić, nie wytrzymałaś i wykrzyczałaś mu wszystko. On tylko zaśmiał się i powiedział, że jesteś żałosna.
- Koniec! Koniec tego! - oburzył się blondyn przyglądając się wam. Nagle zniknął za drzwiami i usłyszeliście tylko jak się zamykają. - Nie wypuszczę was stąd dopóki się nie pogodzicie. Mówię poważnie!
- Niall proszę Cię. Bez takich żartów - zaczęła krzyczeć do przyjaciela. Lecz on zniknął i pozostaliście sami w pokoju. Na początku wymienialiście się krótkimi złośliwymi spojrzeniami. W pewnym momencie spojrzeliście na siebie, a Zayn wywalił na Ciebie język.
- Jesteś dziecinny - powiedziałaś śmiejąc się.
- Sama też jesteś! - odpowiedział i usiadł przy Tobie na kanapie. Po chwili zaczął szturchać Twoją rękę. Strasznie Cię to irytowało i zaczęłaś oddawać mu z pięści w jego umięśnione ręce. Nagle Zayn zaczął Ciebie łaskotać, nie mogłaś wytrzymać ze śmiechu. Łzy spływał  Tobie po policzkach, ale nie mogłaś się tak łatwo poddać. Sama zaczęłaś łaskotać chłopaka na co on broniąc się zaczął krzyczeć wniebogłosy. Pewnie gdyby ktoś teraz przechodził pomyślał, że robicie coś innego. Nagle przestał i spojrzał w twoje oczy.
- [T.I] ja przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać. Chyba byłem zazdrosny. - zaczął się tłumaczyć.
- Zayn, ale o co byłeś zazdrosny? - zapytałaś go zaskoczona.
- Chyba dlatego, że z każdym miałaś jakieś tematy wspólne. My od samego początku nie gadaliśmy i nie wychodziliśmy nigdzie. Próbowałem zwrócić Twoją uwagę, myślałem że może tak zaczniemy gadać jak przyjaciele. - widziałaś jak na jego twarzy pojawia się smutek.
- Rozumiem. Ja też przepraszam. Nie sądziłam, że taki idiotka może mieć serce!- zaczęłaś gwałtownie czochrać jego włosy. Co chyba zachęciło go, aby wrócić do bitwy na łaskotki.
Wasza bitwa nie trwała długo, a zmęczeni opadliście na kanapę rozmawiając. Byłaś zdziwiona, że tyle wspólnych tematów macie razem. Czułaś się przy nim tak jakby nigdy wcześniej nie było między wami sporów. Po jakimś czasie drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry całkowicie zszokowany, że rozmawiacie ze sobą.
- Chyba musieliście się strasznie nudzić, że się polubiliście.- zaczął z niedowierzania drapać się po głowię. Wstałaś z kanapy i ruszyłaś do wyjścia. Była już późna godzina i ten dzień był strasznie męczący, miałaś ochotę leżeć już w wannie. Obdarowałaś Loczka całusem w policzek na pożegnanie i pomachałaś do leżącego Zayn'a, a on uśmiechnął się do Ciebie.
Przechodziłaś korytarzem wyjmując z torebki słuchawki od telefonu. Usłyszałaś jak ktoś woła Ciebie więc odwróciłaś się. To był Zayn.
- Może umówimy się jutro na drinka? - zapytał niepewnie.
- Zastanowię się. - odpowiedziałaś puszczając do niego oczko, na co on przybliżył się i musnął twoje usta. Nie trwało to długo, chodź czułaś że sekundy zamieniły się w godziny. Przygryzłaś dolną wargę i zauważyłaś jak on obraca się na pięcie i odchodzi.
-To do jutra. - krzyknął odwracając się i pomachał ręką. A ty ruszyłaś szczęśliwa do wyjścia. 

________________________________________________________________________________
Nie bedzie 2 cz :c wena doszczetnie mnie opuscila. Przez te 4 dni, codziennie musialam wychodzic do lasu, przypatrywac sie jakims obiekta..tylko dlatego , bo mialam nadzieje ze moze  to mnie natchni do kolejnego Imagina. Tak tez sie stalo, ale jak na moje mozliwosci ...poszlo mi serio bardzo cienko :c Jestescie wspaniali do ostatniego posta dostalam az 3 polecenia w google xd  Ale duzo lepszym rozwiazaniem byloby wstawienie komentarza. :)

niedziela, 24 marca 2013

Mam tutaj Imagina ktorego pisalam 2 dni xdd specjalnie dla niesamowitej pisarki ktora ostatnio dodala mi gdziesz z +127846251937362 do pewnosci siebie <3 Mowie o tobie, Dagmara Muzyka <3
________________________________________________________________________________
 "Bo dzieci są najważniejszym skarbem dla rodziców."
Mroźny, sobotni wieczór. Siedzisz w domu i opiekujesz się swoją trzyletnią siostrą Emily. Twoi rodzice zostali zaproszeni na jakieś ważne spotkanie i zostawili cię z małą. Na początku świetnie sobie radziłaś. Potrafiłaś wynaleźć dla siostry mnóstwo ciekawych zabaw, odgadywałaś jej potrzeby, wszystko szło świetnie. Dobiegała dziewiętnasta. Mała zaczęła marudzić.
 - Co się stało bąbelku? - spytałaś biorąc Emily na ręce. - Jesteś głodna? - spytałaś. Mała skinęła główką. - A co byś zjadła?
- Frytki – odparła.
- A skąd ci ja teraz wezmę frytki? - zdenerwowałaś się. Poszłaś do kuchni i zajrzałaś do lodówki. Było tam chyba wszystko oprócz frytek. Zaczęłaś więc proponować siostrze coraz to nowe potrawy, ale za każdym razem dziewczynka protestowała. Chciała tylko frytki i nic innego nie wchodziło w rachubę. - Dobra, wygrałaś, dostaniesz te frytki – odparłaś zrezygnowana. „Ale kto zostanie z Emily?” - pomyślałaś i złapałaś się za głowę. Jakbyś zadzwoniła po nianię, ta przyjechała by po godzinie, kiedy mała wariowałaby już z głodu. Babcia mieszka za daleko, ciocia tak samo... Przejrzałaś kontakty w telefonie. Harry. Tak, idealnie. Może akurat on mógłby ci pomóc? Zadzwoniłaś.
- The number you are trying to reach is currently.. free. How can I help you babe? - usłyszałaś głos swojego chłopaka i zaczęłaś się śmiać. - No, co jest? - ponaglał cię.
- Harry, masz może wolną godzinkę lub dwie, w przedłużeniu do jutra? - spytałaś.
 - Mam rozumieć, że proponujesz mi randkę? - czułaś jak Styles się uśmiecha.
- Nie, niestety nie, ale byłabym bardzo szczęśliwa, gdybyś zgodził się zaopiekować Em...
- Okej, nie ma sprawy – odparł od razu. Odetchnęłaś. - A co takiego się stało, że nie możesz z nią zostać, hm? - zaczął dociekać.
- Mała zażyczyła sobie frytki, a najbliższy supermarket jest dwadzieścia minur drogi stąd, nie mówiąc o McDonaldzie albo Nando's.
- Dobra, będę za chwilkę – przesłał ci wirtualnego całusa i się rozłączył.
- Emily, wujek Harry się tobą zaopiekuje! - oznajmiłaś siostrzyczce. Bardzo się ucieszyła. Nie czekałaś nawet dziesięciu minut, kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi. Otworzyłaś Harry'emu. Na powitanie pocałował cię w policzek i mocno przytulił, a potem poszedł do Emily. Ubrałaś się i szybko poszłaś do sklepu. Doszłaś na miejsce po jakichś piętnastu minutach (minusy mieszkania na obrzeżach Londynu). Wyjęłaś z chłodni dwie paczki frytek i poszłaś do kasy. Kasjerka obrzuciła cię uważnym spojrzeniem.
- Ty jesteś dziewczyną Harry'ego Stylesa? - spytała.
- Em.. tak – przytaknęłaś.
- Szczęściara – mruknęła. - To będzie razem pięć funtów i dwanaście pensów.
 - Dzięki. Do zobaczenia – uśmiechnęłaś się do sprzedawczyni i wyszłaś. Droga powrotna bardzo ci się dłużyła. Mimo, że starałaś się iść szybko, nogi jakoś odmawiały ci posłuszeństwa. Przystanęłaś na chwilę, żeby złapać oddech. Usłyszałaś, jak coś charczy. Jak na ucho, odgłos pochodził z pobliskich krzaków!
- Ślepa świnia! - usłyszałaś przerażający rechot.
- Wynoś się stąd! - krzyczał ktoś ukryty w krzakach, na przemian charcząc i plując. Skrzywiłaś się i jak najszybciej pobiegłaś w stronę domu. Cała zdyszana weszłaś do środka. O dziwo, w salonie nikogo nie było. Zdjęłaś buty, kurtkę i poszłaś do kuchni. Harry siedział z Emily przy stole i grał z nią w grę planszową o Kopciuszku. Uśmiechnęłaś się na widok chłopaka. Uwielbiałaś jego podejście do dzieci. Kochał je i mógł z nimi siedzieć godzinami. Wyciągnęłaś frytki z opakowań i usmażyłaś je na patelni. Po chwili cała góra ziemniaczanych przysmaków stała przed wami na stole. Hazza pocałował cię słodko i wziął jedną z frytek. Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a na talerzu już nic nie było.
- Najadłaś się, mój łakomczuszku? - spytałaś Emily. Dziewczynka energicznie pokiwała głową i oblizała palce. Czyli najwidoczniej jej smakowało. Hazza uśmiechnął się do ciebie, a potem poszedł z małą do pokoju, żeby poczytać jej na dobranoc. Zostałaś w kuchni sama. Pozmywałaś, wyczyściłaś blat z tłustych odcisków palców Em, a potem położyłaś na stole obrus. Na palcach zakradłaś się do pokoju siostry. Gdy zobaczyłaś śpiącą małą, trzymającą się kurczowo Hazzy, łezka zakręciła ci się w oku. Chłopak spojrzał na ciebie z czułością i pokazał gestem, żebyś do niego podeszła.
- Jak odczepić tą małą pijawkę od siebie? - spytał szeptem, delikatnie głaszcząć lśniące loki dziewczynki.
- Masz, to jej misiek – podałaś Harry'emu przytulankę. - Daj jej go – uśmiechnęłaś się.
 - Cóż, wątpię żeby ten misiek był choć w połowie tak fajny jak ja – odparł i mocno cię pocałował.
- No oczywiście, nie ma nikogo lepszego od ciebie – odwzajemniłaś pocałunek.
- My też będziemy takie mieli, prawda [T.I.]? - delikatnie ugryzł płatek twojego ucha.
- Jasne że tak Styles – zaśmiałaś się. Na palcach wyszliście z różowego, obklejonego plakatami księżniczek Disneya pokoju Emily i poszliście do twojego. Harry zaczął cię namiętnie całować, a potem... chyba nie muszę mówić co było potem.

Każdy dzień to odrobina życia: każde przebudzenie, to odrobina narodzin, każdy poranek, to odrobina młodości, każdy sen zaś, to natomiastka śmierci. "
Obudziłaś się nadzwyczaj wypoczęta. Miejsce obok ciebie było puste... Harry już wstał. Powoli zwlekłaś się z łóżka i wciągnęłaś na siebie legginsy i luźną koszulkę. Przeczesałaś palcami włosy i wyszłaś do kuchni. Zawiódł cię do niej słodki aromat karmelu i wanilii. Hazza stał przy kuchence i podrzucał do góry naleśniki. A przy stole siedziała Emily. Przytuliłaś siostrę na powitanie.
- [T.I.], a wujek robi mi naleśniki! - krzyknęła wesoło i klasnęła w rączki. Uśmiechnęłaś się do niej i usiadłaś na krześle obok.
- A jak ci się udało go do tego zmusić?
- Poprosiłam. Ładnie poprosiłam, prawda Harry? - spojrzała z nadzieją na Loczka, który z wielką pasją oddawał się smażeniu naleśników.
- Prawda smerfetko – odpowiedział miękko. - Pierwsza porcja naleśników z owocami i karmelem dla małej księżniczki gotowa! - powiedział, po czym postawił przed Emily talerz z pięknie wyglądającym posiłkiem.
- Jak w bajce... - szepnęła z zachwytem dziewczynka i wzięła się do jedzenia.
- Niall by się ucieszył – zaśmiałaś się.
- I to jak – uśmiechnął się Harry. - Druga porcja naleśników z owocami i karmelem dla królowej mojego serca także gotowa! - dodał i wręczył ci talerz.
- A dla ciebie? - spytałaś.
- Dla mnie też jest – zapewnił cię. - A więc, trzecia porcja naleśników z owocami i karmelem dla króla naleśników z owocami i karmelem, czyli mnie, gotowa!
- Ach, ty i ta twoja skromność! - zaśmiałaś się i cmoknęłaś go w nos. Zjedliście w spokoju śniadanie, a potem zaczęliście się zastanawiać co by tu zrobić, żeby mała się nie nudziła. Zgodnie wybraliście, że pójdziecie do ZOO. Mała bardzo się ucieszyła. Podczas gdy ty próbowałaś przekonać Emily, że cienka różowa sukienka to nie dobry pomysł na piętnastostopniowy mróz, Harry poszedł odśnieżać samochód. Wyjechaliście z domu około dwunastej. Szliście przez ZOO trzymając małą za ręce i pokazując jej różne zwierzątka. Co z tego, że różni ludzie rzucali wam wzgardzające spojrzenia? Robili to dlatego, nie wiedzieli czy Emily jest twoją siostrą, czy córką. Ważne było to, że dziewczynka była szczęśliwa. Po zwiedzeniu całego ZOO, zdecydowaliście, że pójdziecie na obiad do McDonalda – ulubionego miejsca Emily. Zamówiliście jej zestaw Happy Meal, a sami zadowoliliście się jedynie kawą. Oboje nie lubiliście fastfoodów i trzeba było przyznać, że nawet w kawie którą piliście czuć było chemiczny posmak. Około siedemnastej wyczerpały wam się plany odnośnie dzisiejszego dnia. Włóczyliście się bez celu po mieście, wchodząc do wszystkich sklepów z zabawkami po drodze. W końcu najmłodszy element twojej rodzinki zaproponował:
- Pójdźmy do kina!
 - Kino? - zastanowił się Harry. - No, niezła propozycja młoda! - przybił Emily piątkę.
- Wiem Harry – uśmiechnęła się dziewczynka i poprosiła by Hazza wziął ją na barana. Do kina nie było daleko, więc postanowiliście się przejść. Twój chłopak słodko wyglądał z małym, śmiejącym się bąblem na ramionach. Złapałaś go za wolną rękę i lekko się do niego przybliżyłaś. Emily zaczęła krzyczeć na całą ulicę: - Zakochana para, Harry i [T.I.]!!!
- Och, przytkaj się słoneczko – skarciłaś ją.
 - Co chcesz, prawdę mówi! - odezwał się Styles. Obejrzeliście cudowny, wzruszający film noszący tytuł „Renifer Niko ratuje święta”. Twojej siostrze bardzo się podobał. Skakała z radości, w momencie gdy dowiedziała się, że mały Niko jednak uratował Boże Narodzenie. Do domu wróciliście około dwudziestej. Emily była wycieńczona. Razem wykąpaliście ją i ułożyliście do spania.
- Wiesz co [T.I.]? - odezwała się chwytając cię za rękę. - To był najcudowniejszy dzień w moim życiu. Kocham cię – ucałowała cię w policzek. Myślałaś, że się rozpłyniesz ze wzruszenia.
- A mnie to nikt nie kocha? - przypomniał się Harry.
- Ciebie też kocham wujku – odparła Em i przetarła oczy ze zmęczenia.
- Dobranoc kochanie – powiedziałaś.
- Dobranoc [T.I.], dobranoc Harry – wyszeptała i zamknęła oczy, zapadając w głęboki sen. Wyszliście po cichu z jej pokoju i zdecydowaliście, że pójdziecie na spacer. Szliście wieloma krętymi uliczkami trzymając się za ręce i rozmawiając. Zrobiło wam się zimno. Wróciliście do domu i usiedliście na twoim łóżku.
- Dawno się tak nie zmęczyłem jak dzisiaj – odparł Harry. - A dodatkowo strasznie boli mnie kark.
- Rozmasować ci? - spytałaś.
- Jakbyś była tak dobra – uśmiechnął się zadziornie. Usiadłaś za nim i zaczęłaś powoli masować spięte mięśnie na szyi chłopaka. Harry co chwilę pomrukiwał, a ty się z niego śmiałaś.
- Już? - zapytałaś po chwili.
- Pewnie, kochana jesteś – pocałował cię w usta i położył się na łóżku kładąc głowę na twoich kolanach. Przez chwilę patrzyliście tylko w swoje oczy, pozwalając minutom marnować się na nicnierobieniu. Harry zaczął nucić pod nosem Little Things, głaszcząc twoją dłoń. Przytuliłaś kudłatą głowę chłopaka do siebie i czule pogłaskałaś go po jego uroczych loczkach.
- Mamusiu, nie przestawaj, tak mi dobrze... – wymruczał.
- Dobrze syneczku – zaśmiałaś się i cmoknęłaś go w czoło.
- Ej, [T.I.] - powiedział, spoglądając ci w oczy z nagłym ożywieniem. - Wyobrażasz to sobie? My, w naszym własnym domu, siedzący sobie w kuchni i popijający poranną kawę, a koło nas taki malutki, roczny szkrab pełzający po podłodze? Darcy.. albo Emily... Albo Lilly – rozmarzył się.
- A chłopczyk? Louis... albo Michael. -Siedziałaś z głową opartą o zagłówek łóżka, rozmyślając sobie o wszystkim i o niczym. Hazza bawił się twoimi włosami i podśpiewywał cicho piosenki. W tej chwili było coś tak wyjątkowego, że chciałaś żeby trwała wiecznie. Delikatnie zachrypnięty głos Harry'ego, powietrze przepełnione zapachem róż, zmysłowe światło i wszechogarniające ciepło... Twoja definicja szczęścia.
2 LATA PÓŹNIEJ
- Wróciłem! - zawołał Harry wchodząc do domu.
- Cześć kochanie – odparł całując cię w policzek. - Jak tam nasze maleństwo? - spytał głaszcząc cię po wypukłym brzuchu.
- Rośnie całe i zdrowe – uśmiechnęłaś się.
- Już wiesz?
- Co wiem?
- Czy to będzie dziewczynka?
- Dziewczynka – przytaknęłaś.
 - Darcy.. Zgódź się na Darcy – poprosił, składając na twoich ustach miękki pocałunek.
- Skoro tak ładnie prosisz... – zaśmiałaś się. - Jeszcze dwa miesiące i wyjdzie zobaczyć swojego cudownego tatusia.
- I jeszcze bardziej cudowną mamusię...

"Baby, you don't have to worry
I'll be coming back for you
Back for you Back for you You..." - [T.I.], muszę wyjechać - oznajmił Harry, gdy siedzieliście sobie na kanapie i spokojnie oglądaliście film.
- Na jak długo? - spytałaś.
Chłopak długo nie odpowiadał. Siedział w milczeniu i ze smutkiem patrzył ci w oczy. Tobie też było smutno. Dziecko miało przyjść na świat za niecałe dwa miesiące i bardzo pragnęłaś, by Harry był przy tobie tego dnia. Zniecierpliwiona spytałaś jeszcze raz:
- Na jak długo?
- Dwa miesiące... - odparł i schował twarz w dłoniach. - Tak bardzo przepraszam! Nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę nigdzie wyjeżdżać!
- Spokojnie, Harry, nie ma sprawy. Rozumiem: praca, praca, praca. Nic więcej. Jakbym w międzyczasie umarła, dam ci znać - uszczypnęłaś go w udo.
- Ale [T.I.], tak mi głupio! Obiecałem, że będę przy tobie, że ci pomogę, że cię nie opuszczę i będę się tobą opiekował...
- Styles, nie rozczulaj się, nic się nie dzieje. Będziesz dzwonił, prawda? - uśmiechnęłaś się.
- Oczywiście.
- No widzisz? A kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro rano.
***
- Mogę pisać i dzwonić za każdym razem gdy będę tęsknił? - spytał Harry, żegnając się z tobą na lotnisku.
- Oczywista oczywistość - pocałowałaś go i klepnęłaś w ramię na pocieszenie.'
- Ale jesteś pewna, że dasz sobie radę?
- Jestem pewna - zapewniłaś go po raz setny dzisiejszego dnia.
- Okej.. - odparł i głośno wypuścił powietrze z płuc. - Będę tęsknił - przytulił cię po raz ostatni i zniknął w tłumie.
- Ja też - szepnęłaś pod nosem.
Poczułaś w kieszeni pozytywne wibracje. Wyjęłaś telefon i odczytałaś przed chwilą dostanego SMS-a. "Już tęsknię. xx". Od Harry'ego. Próbowałaś odszukać go w tłumie, ale za Chiny nie mogłaś go wypatrzyć. Po chwili przyszedł kolejny SMS o takiej samej treści. Po dziesięciu minutach było ich już dwadzieścia. "Harry, nie szkoda ci pieniędzy?" - odpisałaś i pojechałaś do domu.
*** Dni bez Harry'ego ciągnęły się w nieskończoność. Każdego dnia gdy wstawałaś, brakowało ci jego ciepła i czułych słówek szeptanych do ucha. Dom bez niego już nie był tym samym domem. Wydawał się być pozbawiony duszy, pusty, smutny. Tak jak ty, kiedy jego nie było obok.
Siedziałaś ze swoją przyjaciółką Niną i jej chłopakiem w parku. I wtedy poczułaś, że to już ten czas. Że mała Darcy już chce wydostać się na świat. Zaczęłaś krzyczeć i prosić, żeby Nick (chłopak Niny) zawiózł cię do szpitala, bo właśnie zaczęłaś rodzić. Chłopak spanikował i nie wiedział co ze sobą zrobić. Latał w tą i z powrotem, zupełnie bez celu.
- Nick! Ogarnij się wreszcie i zrób coś przydatnego! - krzyknęła na niego Nina. - Zawieź ją! No dawaj, co się ociągasz?!
- Nina, zadzwoń do Hazzy - poprosiłaś i podałaś jej telefon.
Patrzyłaś jak dziewczyna drżącymi palcami wybiera numer chłopaka i przykłada telefon do ucha, odliczając sygnały. Przybiegł Nick. Wziął cię na ręce i zaniósł do samochodu. Zaraz za wami pędziła Nina, usiłując dodzwonić się do Harry'ego. Z minuty na minutę czułaś się coraz gorzej, ale wiedziałaś że musisz wytrzymać. "Jeszcze tylko chwilę" - mówiłaś sobie w myślach. "Tylko chwila i już będę w dobrych rękach."
Zajechaliście pod szpital. Nick wbiegł do środka z krzykiem: proszę się odsunąć, ona rodzi! Podszedł do was jakiś lekarz i powiedział, żeby nie panikować i oddychać spokojnie, bo zaraz ktoś się wami zajmie. Dokładniej tobą. No i przyszedł. Lekarz, na oko po pięćdziesiątce, bez ani jednego włosa na głowie. Mimo tego, że nie miał ani rzęs ani brwi, wyglądał całkiem sympatycznie. A potem powiedział, żebyś się nie denerwowała i poszła za nim. I poszłaś.
Perspektywa Harry'ego: Zerknąłem na telefon. 16 nieodebranych połączeń od [T.I.]. Spanikowałem. To musiało oznaczać, że zaczęła rodzić. Zacząłem się pakować. Nie wziąłem wszystkiego, jedynie najistotniejsze rzeczy. Pobiegłem do pokoju Louisa i szybko wytłumaczyłem mu o co chodzi. Zrozumiał. Nawet nie próbował mnie zatrzymać.
Wziąłem pierwszy samolot do Londynu i poleciałem. Czułem, że i tak jest za późno, że ją zawiodłem. Przez cały lot siedziałem z twarzą w dłoniach, modląc się, by wszystko było dobrze. Gdy doleciałem na miejsce, od razu pojechałem do szpitala. Wiem, szpitali w Londynie jest całe mnóstwo, ale podświadomie skierowałem się do jednego z nich.
Przywitała mnie jakaś starsza pani, która akurat była na recepcji. Czy jak to się nazywa...
- Tak?
- Czy jest tutaj [T.I.] Styles? - spytałem, uświadamiając sobie nagle, że z nerwów przegryzłem dolną wargę.
- Zaraz sprawdzę, proszę poczekać - odparła i zaczęła bardzo powoli przeglądać bazę danych.
- Jest? - chciałem wiedzieć.
- Spokojnie, nie pali się.
- Proszę szybciej, to naprawdę bardzo ważne - zacząłem się trząść.
- A więc... jest. Ale nie może pan do niej iść, jeszcze nie urodziła.
- Ale proszę mi powiedzieć, gdzie jest - chciałem wiedzieć.
- Sala 36. Tym korytarzem w lewo, potem w prawo, znowu w lewo i to są trzecie drzwi na prawo. Jest nawet plakietka "odbieranie porodów".
- Okej, dzięki.
- Pierwsze? - spytała.
- Co pierwsze? - spytałem zdezorientowany.
- Dziecko...
- Aha, tak, pierwsze - odparłem.
Kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem. A ja pognałem jak najszybciej pod tą salę. Zerknąłem przez przeszklone drzwi. [T.I.] leżała na łóżku, a obok niej kręciły się dwie położne i jakiś lekarz. Pomachałem do niej przez drzwi, próbując udawać, że jestem spokojny. Zauważyła mnie i momentalnie się uśmiechnęła. Ulżyło mi.
Usiadłem na krześle. Zacząłem stukać butami o podłogę, potem wyłamywać palce, a nawet zacząłem czytać czasopisma ze stojaków na korytarzu. Nie mogę wyrazić tego, jak bardzo się denerwowałem. Ostatecznie usiadłem, opierając łokcie a udach i podpierając głowę na rękach złożonych jak do modlitwy. Nie wiem ile czekałem na przyjście lekarza. Długo. Podszedł do mnie i ścisnął moją rękę mówiąc:
- Gratuluję ślicznej córki.
Zacząłem skakać z radości. Pod wpływem impulsu pocałowałem tego lekarza w jego kompletnie łysą głowę. Biegłem przez korytarz krzycząc: JESTEM OJCEM! Staruszki na sali przyjęć posyłały mi przyjazne spojrzenia. Czułem się tak znakomicie...
Gdy trochę się uspokoiłem, wszedłem do sali na której leżała [T.I.]. Zastałem ją bladą z wysiłku i zlaną potem. Ucałowałem jej gorące czoło i szepnąłem:
- Mamy dziecko. Naszą małą, kochaną Darcy.
Łzy pociekły mi z oczu. [T.I.] pogłaskała mnie po głowie i lekko się uśmiechnęła.
- Tak Harry, mamy dziecko - powtórzyła. Była zmęczona, ale szczęśliwa.
- Widziałaś ją już? - spytałem.
- Jeszcze nie - odparła.
I wtedy do sali weszła położna z nowo narodzonym człowieczkiem owiniętym w niebieski kocyk w owieczki. Moją córką. Spojrzałem na to śliczne małe stworzenie. Było takie ciche, spokojne, niewinne. Poczułem, jak moje oczy robią się mokre od łez.
- Mogę ją wziąć na ręce? - spytałem ledwie słyszalnie. Ze wzruszenia nie mogłem wykrztusić z siebie słowa.
- Proszę.. ale ostrożnie - ostrzegła mnie kobieta.
Po chwili trzymałem małą w swoich objęciach. Słyszałem jej cichy równomierny oddech. Pocałowałem jej czółko, dotknąłem malutkiej rączki. Każda część jej ciała była taka kochana, taka inna...
- Darcy - szepnąłem i oddałem córeczkę położnej.
- Słucham?
- Będzie się nazywała Darcy - odparłem.
Położna pokiwała głową i wyszła z sali.
- Jest cudowna, prawda? - spytałem [T.I.]
- Cudowna - przytaknęła i zamknęła oczy. Po chwili już spała.
SZEŚĆ LAT PÓŹNIEJ: - Darcy, wstawaj bo spóźnisz się do szkoły! - krzyknąłem budząc córeczkę ze snu. - Tatusiu, boję się - wyznała. - A jak mnie tam nie polubią? - Ciebie? Mają CIEBIE nie polubić? - zdziwiłem się. - Daj spokój smerfetko, będzie dobrze.
- Naleśniki! - usłyszeliśmy dźwięczny głos [T.I.] z kuchni.
Poszliśmy razem z Darcy do stołu. [T.I.] postawiła przed małą talerz naleśników z owocami i karmelem, jej ulubionymi. Dziewczynka przytuliła mamę na powitanie i zaczęła zachwycać się naleśnikami.
- Jak w bajce - szepnęła.
I wtedy spojrzałem na [T.I.]. Przypomniał mi się ten dzień, kiedy Emily prosiła mnie o naleśniki i kiedy patrzyła w talerz tak samo zauroczona jak teraz Darcy.
- Słoneczko, co powiesz na to, żebyśmy po południu poszli do ZOO? - spytała [T.I.]
"Deja vu" - pomyślałem. Posłałem swojej żonie ciepły uśmiech. Ona też pamiętała ten dzień.

________________________________________________________________
I jak sie spodobalo.?


sobota, 16 marca 2013

Zayn <\3

>klik< Ciągłe kłótnie z rodzicami doprowadzały cię do płaczu.Codziennie słuchałaś jak twój ojciec krzyczy na ciebie z byle powodu,ale najbardziej bolało cię to kiedy wyzywał cię.Zaczęłaś nienawidzić siebie.Nie miałaś komu się wygadać.Wolałaś dusić to w sobie lecz to było złym wyborem,bo pewnego dnia sięgnęłaś po żyletkę.Zrobiłaś pierwsze cięcie,potem następne i tak stało się to codziennym twoim nałogiem.W szkole też nie szło ci za dobrze.Miałaś dużo koleżanek przed którymi udawałaś,że wszystko jest okey. Szłaś sama przez park.Było już późno i robiło się zimno.Nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić.Dzisiejszej kłótni nie wytrzymałaś,nie wytrzymałaś kiedy słyszałaś jak on cię wyzywa,a kiedy chciał cię uderzyć wybiegłaś z domu.Szłaś przez park w bluzie.Łzy spływały ci po policzku.Nagle poczułaś,że na kogoś wpadasz i upadłaś.Rękaw podwinął ci się do góry,ale nie zwróciłaś na to uwagi.Usłyszałaś męski głos.Podniosłaś wzrok do góry i zobaczyłaś przed sobą chłopaka o ciemnej karnacji i pięknych czekoladowych oczach.Przeprosiłaś go,że na niego wpadłaś i chciałaś się podnieść,ale chłopak podał ci rękę by pomóc ci wstać.Podałaś mu swoją rękę i wstałaś.Podziękowałaś mu,ale chłopak nic się nie odzywał.Patrzył się na twoje blizny na nadgarstku i świeże cięcia.Szybko opuściłaś rękaw.Zobaczyłaś,że w oczach chłopaka pojawiły się łzy.Staliście przez kilka sekund a on patrzył się na ciebie po czym przytulił się do ciebie.Poczułaś się taka bezpieczna.Łzy napłynęły ci do oczu.Chłopak złapał cię delikatnie za nadgarstek.
-Nie rób tego proszę-łza spłynęła ci po policzku-obiecaj,że nigdy tego nie zrobisz-ponownie odezwał się.Lecz nie potrafiłaś mu tego obiecać.To było twoją ucieczką.Może tego nie zrozumieć,ale było.Tak karałaś też siebie,że nie jesteś lepszą osobą,bo przez swojego ojca zaczęłaś nienawidzić siebie.-obiecaj-powiedział ponownie,ale i tym razem znów nie odpowiedziałaś,ale kiedy zauważyłaś,że znów chce coś powiedzieć odezwałaś się.
-Obiecuje-wiedziałaś,że możesz to zrobić znów,ale postrasz się nie robić tego.Chłopak przytulił cię jeszcze raz i wtedy ktoś do niego zadzwonił.Odebrał,a ty odeszłaś.Wróciłaś do domu.Poszłaś do swojego pokoju i usiadłaś na łóżku.Łzy spływały ci po policzku.W głowie miałaś ciągle słowa nieznajomego chłopaka"obiecaj".
Następnego ranka obudziła cię twoja mama na śniadanie.Poszłaś do kuchni i usiadłaś przy stole,gdzie siedział twój młodszy brat i tata.Wszystko było dobrze kiedy twój tata znów nie zaczął się ciebie czepiać,wyzywać.Nie chciałaś już tego słuchać i poszłaś do swojego pokoju.Przebrałaś się,uczesałaś i poszłaś do łazienki.Stanęłaś przed lustrem i popatrzyłaś na siebie.Wyciągnęłaś z szafki żyletkę i znów to zrobiłaś.Wiedziałaś,że obiecałaś,że więcej tego nie zrobisz,ale nie potrafiłaś.Usłyszałaś jak twoja mama puka do drzwi więc szybko schowałaś żyletkę i zakryłaś świeże cięcia i wyszłaś.Powiedziałaś,że idziesz się przejść i wyszłaś.Założyłaś kaptur na głowę i znów szłaś przez park.W głowie ciągle miałaś słów chłopaka,któremu obiecałaś,że więcej tego nie zrobisz.Żałowałaś,że znów zrobiłaś sobie krzywdę,ale ty nie potrafisz inaczej.Na chwile podniosłaś wzrok do góry i coś kazało ci się spojrzeć na ławkę.Zrobiłaś to i zobaczyłaś chłopaka,któremu to obiecałaś.Łzy napłynęły ci do oczu.Stanęłaś kilka kroków przed ławką.W pewnym momencie chciałaś uciec,ale też chciałaś przerosić go za to,że złamałaś obietnice.Nie wiedziałaś dlaczego przecież w ogóle go nie znałaś,ale w głębi duszy wiedziałaś,że powinnaś to zrobić.Podeszłaś do chłopaka.
-Przepraszam-chłopaka spojrzał się na ciebie i od razu cię przytulił.Wiedział,że nie dotrzymałaś danej obietnicy.Łzy spłynęły ci po policzku.Nie wiedziałaś dlaczego,ale w głębi duszy wiedziałaś,że go zawiodłaś.
-Pomogę ci-powiedział w pewnym momencie.Wiedziałaś,że nikt nie może ci pomóc.Usiadłaś na ławce a chłopak obok ciebie-Jestem Zayn
-[t.i.]-zaczęliście rozmawiać.Po raz pierwszy komuś zaufałaś.Powiedziałaś mu wszystko,dlaczego to robisz i poczułaś się trochę lepiej.W końcu wydusiłaś to z sobie.Znalazłaś osobę,której możesz powiedzieć wszystko.On obiecał,że ci pomoże,a ty obiecałaś,że nie będziesz się ciąć.
Od czasu kiedy Zayn pojawił się w twoim życiu wszystko zaczęło się układać,bo miałaś jego.Mogłaś na niego liczyć.Tak jak obiecałaś przestałaś robić sobie krzywdę,a między tobą a Zayn'em zaczęło iskrzyć.Pewnego wieczoru kiedy poszliście się przejść on złapał cie za rękę i przyciągnął do siebie.Popatrzył ci się głęboko w oczu i delikatnie pocałował.Wiedziałaś,że znalazłaś swoją drugą połówkę,która bardzo ci pomogła.Każdego dnia dziękujesz mu za to,że pomógł ci.

_________________________________________________-
Przepraszam ze taki denny ;C
 
Z dedykacja dla Olivi <33 ( Love ya bebe xxx)
>klik< 
------------------------------------------------------
 Rano obudził cię promienie słońca,które świeciły ci prosto w oczy.Kochałaś wstawać wcześniej od Louis'a i patrzeć się jak On śpi.Uśmiechnęłaś się.Delikatnie przejechałaś opuszkami paców po jego torsie po czym pocałowałaś go w policzek i chciałaś wstać,ale Louis złapał cię za rękę i przyciągnął do siebie.
-Przepraszam nie chciałam cię obudzić
-Nie śpię od 20 minut po prostu kocham,gdy tak robisz...kocham cię[t.i.]-uśmiechnął się i zaczęliście się całować.
-Lou muszę iść do pracy
-Nie idź zostań ze mną-uśmiechnęłaś się,dałaś mu buzi i poszłaś szykować się do pracy.Poszłaś do kuchni żeby zrobić śniadanie,ale Lou już tam czekał ze śniadaniem na ciebie.Usiadłaś koło niego i zaczęliście jeść.
-[t.i.]mogę cię o coś spytać?
-Po co się pytasz...pewnie,że możesz
-Gdybym poprosił cię żebyś poszła ze mną na koniec świata poszłabyś ze mną?-odłożyłaś kubek,który miałaś w rękę.
-Z tobą pójdę wszędzie
-A gdybym chciał żebyś była tylko moja
-Lou ja jestem cała twoja i nikogo innego-uśmiechnęłaś się
-Nigdy mnie nie opuścisz
-Nigdy obiecuje
-Wyjdź za mnie[t.i.]-Lou z kieszeni wyciągnął małe czerwone pudełeczko.Uśmiechnęłaś się i popatrzyłaś się na Louis'a.Podałaś mu dłoń.
-Czyli,że się zgadzasz-pokiwałaś głową.Lou wyciągnął z pudełeczka piękny pierścionek.Łza spłynęła ci po policzku.Przytuliłaś go.
-Tak cię kocham Louis-on pocałował cię.Spojrzałaś na zegarek.Musiałaś już wychodzić więc pożegnałaś się z Lou i pojechałaś do pracy.Cały czas myślałaś o Nim.Bardzo cieszyłaś się,że Lou ci się oświadczył.Chciałaś być z nim do końca życia.Nie wyobrażałaś sobie życia bez niego.Przypomniało ci się jak go poznałaś.Byłaś z koleżankami w kinie i On niechcący wysypał na ciebie cały swój popcorn.Kiedy na niego pierwszy raz spojrzałaś twoje serce zaczęło bić szybciej.I tak to się zaczęło od tamtej pory spotykałaś się z nim codziennie aż w końcu zamieszkaliście razem.
Wracałaś po pracy do domu.Louis zadzwonił do ciebie.Odebrałaś.
-Kocham cię[t.i.]
-Ja ciebie też-usłyszałaś trąbienie.Odwróciłaś głowę i zobaczyłaś pędzące auto w twoją stronę.Było za późno żeby uciec.
Mijały godziny,dni,tygodnie a ty nadal leżysz w śpiączce.Louis cały czas siedzi przy tobie a kiedy już jest bardzo zmęczony nie idzie do domu tylko śpi na siedząco obok ciebie.
Otworzyłaś oczy.Zobaczyłaś Louis'a,który trzymał cię za rękę a głowę miał opartą o łóżko i spał.Uśmiechnęłaś się.Bardzo bolała cię głowa,ale podniosłaś się do pozycji siedzącej.Podniosłaś drugą rękę i opuszkami palców przejechałaś po jego twarzy.Lou przebudził się.Popatrzył się na ciebie a ty uśmiechnęłaś się do niego.Od razu pocałował cię.Zobaczyłaś,że w jego oczach pojawiły się łzy.
-Wiedziałem,że się obudzisz...wierzyłem w to...lekarze mówili,że są marne szanse,ale ja wiedziałem
-Nie zostawiłabym cię...obiecałam ci prawda
-Tak bardzo się bałem...nigdy więcej mi tego nie rób
-Obiecuje

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Tak , wiem jest dziwnym beztalenciem ;_; i nikt mnie nie kocha.
 >klik<
Jesteś z Harry'm od 3 lat.On sprawia,że jesteś szczęśliwa.Między wami było wprost idealnie,ale od pewnego czasu wszystko zaczęło się psuć.Kłótnie między wami były coraz częściej.Kłóciliście się o byle co,a przy tym raniliście siebie nawzajem.Mówi się,że nic nie trwa wiecznie,ale miałaś taką nadzieje,że wasza miłość będzie trwać wiecznie niestety myliliście się.
Znów dzisiaj pokłóciłaś się z Harry'm.On poszedł do swojego domu,a ty siedziałaś w swoim pokoju sama.Myślałaś nad tym wszystkim.W końcu wstałaś i wszyłaś z domu.Poszłaś do Harrego.Kiedy byłaś już pod jego domem zadzwoniłaś do drzwi.Długo nikt nie otwierał,ale w końcu przed tobą stanął Harry.Widać,że był zaskoczony.
-Wiesz myślałam nad tym wszystkim...skoro my się kochamy to po co aż tak bardzo ranimy się tymi kłótniami...bo ja cie kocham Harry...i nie chce się kłócić-przytuliłaś się do niego i w tym czasie usłyszałaś,że ktoś jest w salonie.Pomyślałaś sobie,że to Lou,Niall,Zayn i Liam więc poszłaś do salonu.Nie mogłaś uwierzyć w to co widzisz.Na sofie siedziała prawie naga dziewczyna a na stole butelka wina.Do oczu napłynęły ci łzy.Nie chciałaś się tam rozpłakać.Popatrzyłaś się na dziewczynę a potem na Harrego.Łza spłynęła ci po policzku.
-Nie wierze...-wyszłaś z jego domu,a wychodząc przewróciłaś zdjęcie,które stało na komodzie.Usłyszałaś głos Harrego.
-Proszę daj mi to wytłumaczyć-odwróciłaś się do niego
-Słucham-wiedziałaś,że to i tak nic nie zmieni,ale pozwoliłaś żeby ci to wytłumaczył.Cisza...nie mówił nic
-Tak myślałam wiesz...-odwróciłaś się i chciałaś już odejść
-Ja cię kocham-zamknęłaś oczy i łzy spłynęły ci po policzku
-Nie mów tego...-otworzyłaś oczy i pobiegłaś do swojego domu.Harry próbował cię przeprosić.Przychodził,dzwonił,pisał,ale ty dałaś mu szanse aby ci to wytłumaczył i zmarnował ją.
Minęło kilka tygodni.Harry przychodził codzienni pisał aż w końcu dał sobie spokój.
Ty siedziałaś w swoim pokoju na łóżku.Nie mogłaś przestać płakać.Tak bardzo to boli.Kochasz go.
Pewnego wieczoru wyszłaś z domu i poszłaś nad malutkim jeziorko.Kiedy byłaś jeszcze z Harry'm często tu przychodziliście i tutaj się poznaliście.Stanęłaś przy jeziorku i zdjęłaś bransoletkę,którą dostałaś od niego w dzień,w którym powiedział,że cię kocha.Ściskałaś ją w ręku.Łzy płynęły ci po policzkach.Wzięłaś głęboki oddech i wyrzuciłaś ją do jeziorka.Zamknęłaś oczy i przypomniało ci się kiedy powiedział ci,że cię kocha.
-Chce przestać cię kochać-powiedziałaś i poszłaś do swojego domu.
Postanowiłaś wyjechać na kilka miesięcy do Polski do swojej babci i tak zrobiłaś.
*9 miesięcy później
Wróciłaś do Londynu.Poszłaś do domu zostawiłaś swoje rzeczy i poszłaś nad jeziorko.Zaczął padać śnieg.Stałaś przy jeziorku.Łza spłynęła ci po policzku.
-Dlaczego nie potrafię przestać cię kochać...nie chce przestać-usłyszałaś,że ktoś idzie więc odruchowo schowałaś się za drzewa.Nie mogłaś uwierzyć.Zobaczyłaś Harrego.Jego widok sprawił,że twoje serce zaczęło bić coraz szybciej.
-Dlaczego pozwoliłem ci odejść...tak bardzo chciałbym cofnąć czas...tak cię kocham[t.i.]-łza spłynęła ci po policzku.On cię kochał.Wyszłaś za drzew,ale on nadal cię nie zobaczył.
-Gdybym miał jeszcze jedną szanse
-Co byś zrobił gdybyś ją miał...-powiedziałaś.Harry odwrócił się w twoją stronę.W jego oczach pojawiły się łzy.
-Nigdy bym tego ci nie zrobił....bo-powoli zaczęłaś iść w jego stronę
-Bo?
-Bo tak strasznie mocno cię kocham-on zaczął iść w twoją stronę.Po chili staliście bardzo blisko siebie
-Właśnie teraz masz taką szanse-Harry przytulił cię.Brakowało ci tego,jego ciepłego dotyku.Po chwili przejechał opuszkami palców po twoim poliku.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam
-Nigdy więcej cię nie skrzywdzę obiecuje-lekko przejechał opuszkami palców po twoich ustach i zaczęliście się całować.

________________________________________________________________
Tak wiem, cholernie denne . Ale dzisiaj mam jakis taki zjebany dzien. I am in love, and this hurt. :'( ja sie pytam kurva CZEMU  ? 


 

Louis .

>klik<
-Naprawdę nie wierzysz mi Louis?...to tylko jakieś zdjęcie,na których nawet nie jestem ja...może i jest podobna,ale to nie ja...
-Nie...
-Znasz mnie nigdy bym ci tego nie zrobiła...
-Widocznie w ogóle cię nie znam...i już nie mam zamiaru znać-w jego oczach pojawiły się łzy.Patrzył się jak po twojej twarzy spływają łzy.
-Pewnie chciałaś tylko mną się zabawić...nie...pewnie w ogóle mnie nie kochałaś...znam takie jak ty-to zabolało Cię najbardziej
-Tak masz racje...nie znasz mnie w ogóle...i ja też teraz nie chce żebyś mnie poznał-poszłaś do waszego pokoju i zaczęłaś się pakować.Jak Louis mógł pomyśleć,że go zdradziłaś kiedy On był w trasie.Kochałaś go i nadal kochasz.
Usłyszałaś dźwięk tuczonego szkła,ale dalej pakowałaś swoje rzeczy.Wzięłaś do ręki gazetę,gdzie na pierwszej stronie było twoje zdjęcie z jakimś facetem jak się całujecie.To nie byłaś ty wiedziałaś o tym bo nigdy byś nie zrobiła tego Louis'owi.To była jedyna osoba,na której ci zależało,twoja druga połówka.
Schodziłaś ze schodów z walizką w ręce.Przechodziłaś obok salonu,gdzie stał Louis.Zobaczyłaś,że na podłodze leży wazon,ale najbardziej zabolało Cię to,że wasze zdjęcie leżało na podłodze,szkiełko było pęknięte,a ramka popsuta.Popatrzyłaś się jeszcze raz na Louis'a i wyszłaś.Nie miałaś dokąd iść.Wyszłaś przed dom i popatrzyłaś się na okno,zobaczyłaś,że Louis patrzy się na ciebie.Łza spłynęła ci po policzku i poszłaś prosto przed siebie.Nie wiedziałaś gdzie idziesz.Myślałaś sobie:Gdyby chciał zatrzymałby Cię...gdyby kochał i wierzył Ci,a nie prasą poszedłby za tobą,ale tak nie zrobił.
Stanęłaś bo nie miałaś już sił iść dalej.Usiadłaś na walizce.Nie wiedziałaś co masz robić.Wzięłaś do ręki telefon i zadzwoniłaś do Liam'a,czy możesz u niego przenocować.Zgodził się i pojechałaś do niego.
Było już późno więc położyłaś się spać.W nocy przebudziły cię jakieś wrzaski,Zeszłaś na dół żeby zobaczyć co się dzieje.Zobaczyłaś,że w salonie siedzi Louis,Liam,Niall,Zayn i Harry
-Wiecie co ja jej nawet nie kocham...-usłyszałaś głos pijanego Louis'a.
-Lou przestań...nie mów tak-uspokajał go Liam.Stanęłaś za nim.
-Nie..mówię teraz poważnie...pewnie już ją wy wszyscy przelecieliście..co..nie będę się gniewał tylko mi powiedźcie-Harry,Niall,Liam i Zayn zobaczyli,że stoisz za Louis'em
-Louis...uspokój się-dodał Harry
-Bo co...-wstał
-Nienawidzę Cię-powiedziałaś.Louis odwrócił się-jak możesz...nienawidzę cię-pobiegłaś do pokoju i zamknęłaś drzwi.Nie mogłaś tego słuchać...nie mogłaś uwierzyć,że za taką osobę cię ma Louis.Nie dałaś mu powodów żeby tak myślał...bo zawsze kochałaś tylko jego.Usłyszałaś,że Louis puka do drzwi i mówi coś.Teraz już nawet nie chciałaś z nim rozmawiać.Ubrałaś się.Nie chciałaś tam teraz być.Wzięłaś torebkę i otworzyłaś drzwi.Louis stał przy nich.
-Co znów idziesz do jakiegoś gościa-nie mogłaś słuchać jak on tak mówi
-Lou!-usłyszałaś głos Liam'a
-Nie Liam daj spokój....przyjdę jutro po moją walizkę ok-Liam kiwnął głową.Łzy cały czas spływały ci po polikach.Zamknęłaś drzwi,chciałaś przejść na drugą stronę.
-[t.i.]!stój-usłyszałaś tylko głos Zayn'a.Jedynie co pamiętasz to pisk opon.
Mijały dni,tygodnie,miesiące a ty nadal się nie obudziłaś.Louis dowiedział się o tym,że zdjęcie w gazecie to fotomontaż.
Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś,że koło ciebie siedzi Niall i Zayn.Strasznie bolała cię głowa.
-Chłopaki-powiedziałaś cicho
-Zayn zobaczy obudziła się-zobaczyłaś na twarzy Niall'a uśmiech.Po chwili zaczął płakać.
-Niall nie płacz co ty...
-Strasznie się baliśmy o ciebie[t.i.]
-Nie było o co Zayn...jestem silna heh-w tym momencie do twojej sali wszedł Liam i Harry.Kiedy zobaczyli,że się obudziłaś bardzo się ucieszyli.
-A gdzie Louis
-Wiesz[t.i.]kiedy dowiedział się,że to zdjęcie to fotomontaż zaczął obwiniać się,że to przez niego miałaś ten wypadek...a kiedy jeszcze tak długo się nie wybudzałaś...on myślał,że przez niego zginiesz.
-Dobra Harry powiedź mi gdzie On jest
-Siedzi przed salą-podniosłaś się i usiadłaś na łóżku.
-[t.i.]nie możesz wstawać-powiedział Niall
-Daj spokój nie jestem kaleką-wstałaś i doszłaś do drzwi.Zakręciło ci się w głowie,ale szłaś dalej.Kiedy wyszłaś z sali zobaczyłaś Louis'a,który siedzi przy twojej sali,a w ręku trzyma wasze zdjęcie.
-Przepraszam[t.i.]tak bardzo Cię kocham...gdybym miał jeszcze jedną szanse
-A kto powiedział,że jej nie dostaniesz-Louis od razu popatrzył się na ciebie.
-[t.i.]przepraszam
-Nie przepraszaj Lou tylko chodź do mnie-wstał i doszedł do ciebie.Zobaczyłaś,że w jego oczach pojawiły się łzy.Przytuliłaś go do siebie.
-Teraz wiesz,że nigdy bym ci tego nie zrobiła...bo za bardzo cię kocham ...

______________________________________________
Taki tam denny Imagin ;_; nie mam weny, wybaczcie :(


czwartek, 14 marca 2013

Liam.

Taki nie dorobiony Imagin o milosci kudzi  2013 roku. >klik<
____________________________________________________________________________________


"And it's been a while, but I still feel the same.
Maybe I should let you go."

   Harry siedział sobie jak gdyby nigdy nic na kanapie i obżerał się serowymi chrupkami Nialla. Wiedziałem, że gdy Irlandczyk wróci do domu, strasznie się wkurzy. Na wszystkich. Na Harry'ego, za to że zjadł chrupki, na mnie, za to że mu pozwoliłem, na Louisa, że wyszedł z Eleanor zamiast pilnować jego jedzenia, a na Zayna za to, że papierosy są dla niego ważniejsi niż serowe chrupki, których nie pilnowałem ani ja, ani on, ani Lou. Czasem naprawdę go nie rozumiem. Szczególnie ostatnio zrobił się bardzo drażliwy. Wszystko go denerwowało, w każdej rzeczy wynajdywał dobry pretekst do kłótni. Martwiłem się o niego, bo to nie był ten nasz kochany Niall, podobny do Furbiego.
   Dzisiaj miała przyjść do nas [T.I.]. Na tą okazję wysprzątaliśmy dom, zgrabiliśmy liście przed domem, a nawet schowaliśmy do szafki całą jedenastkę plastikowych gołębi Louisa. Wiem, jesteśmy nienormalni.
   O ile dobrze się orientuję, [T.I.] podoba się Niallowi. On jej chyba też. W każdym razie, zawsze kiedy siedzą obok siebie, rzucają sobie powłóczyste spojrzenia, a potem się rumienią. Słodkie, prawda? 
   Problemem jest to, że ta dziewczyna jest tak wyjątkowa i inna, że ja chyba też się w niej zakochałem. Nawet nie chyba, tylko na pewno. Mieliście kiedyś tak, że gdy widzieliście ukochaną osobę, to serce szybciej wam biło na jej widok? Tak właśnie mam z [T.I.]. Ale nie powiem tego Niallowi. A tym bardziej jej.

- Liam, [T.I.] przyszła, otwórz drzwi! - krzyknął Harry, chociaż leżał na kanapie tuż przy moim boku.
- Sam jej otwórz geniuszu - zaproponowałem.
- Nie mogę. Muszę się ukryć przed gniewem Nialla - odparł i pobiegł na górę.

   Zwlekłem się z fotela i podszedłem do drzwi. Otworzyłem jej. O dziwo, przed domem nie stała tylko [T.I.]. Był z nią Niall. Uśmiechał się. "Możesz być spokojny o te chrupki, Harry" - pomyślałem.
   Przytuliłem [T.I.] na powitanie i pomogłem jej ściągnąć płaszcz. Zastanawiałem się, dlaczego nie przyszła do nas sama, tylko z Niallem. Może między nimi jest coś o czym nie wiem?
   Poszliśmy do kuchni.[T.I.] usiadła Niallowi na kolanach, chociaż było jeszcze kilka wolnych krzeseł. Robiąc kolację zerkałem na nich kątem oka. Nie całowali się, nawet nie trzymali się za ręce, ale było widać, że do czegoś między nimi doszło.
   Nie powinienem być zły ani zazdrosny, w końcu Niall nie miał pojęcia że [T.I.] mi się podobała. Ale jakimś cudem za każdym razem gdy ich widziałem, coś ściskało mnie w żołądku, a wielka gula podchodziła mi do gardła.

- Podano do stołu! - krzyknąłem z udawanym francuskim akcentem i postawiłem przed całą gromadką różnego rodzaju pyszności.
- Jojki, Liam, to wygląda cudownie! - zachwyciła się [T.I.] i klasnęła w dłonie. Zrobiło mi się tak jakoś.. przyjemnie? - Pachnie też cudownie.
- I cudownie smakuje - przyznał Niall zatapiając zęby w pieczonym udku kurczaka.
- Niall, kultura - skarciłem go. [T.I.] słodko się zaśmiała.
- Spokojnie, Liam, przecież nie jesteśmy w ekskluzywnej restauracji - mruknął blondyn i uśmiechnął się, cały upaprany kurczakiem.
- Troszeczkę się ubrudziłeś pączusiu - uśmiechnęła się [T.I.] i serwetką starła brud z twarzy Nialla. Znowu poczułem to głupie ukłucie, gdzieś tam, pod sercem.

   Powiedziałem wszystkim, to znaczy Harry'emu, Niallowi i [T.I.], że zapomniałem czegoś ze swojego pokoju. Oczywiście była to tylko przykrywka. A więc tak wygląda nieszczęśliwa miłość... Oskarżałem sam siebie o to, że coś zrobiłem źle, że nie byłem dla [T.I.] wystarczająco dobry, bo w końcu z jakiegoś powodu musiała wybrać Nialla.
   Zanim się spostrzegłem, po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy. Jedna za drugą skapywały po moim policzku i spływały w dół, po szyi. Nie powstrzymywałem ich, nie dzisiaj. Otarłem oczy rękami i usiadłem na brzegu łóżka chowając twarz w dłoniach. Cicho pochlipywałem i w głowie zadawałem sobie bolesne ciosy biczem. Co robiłem nie tak?
   Nagle otworzyły się drzwi. Momentalnie otarłem twarz z resztek łez i spojrzałem na postać która weszła do mojego pokoju.

- [T.I.]? - zdziwiłem się.
- Liam? Ty płaczesz? - dziewczyna weszła do środka i usiadła obok mnie na łóżku. - Co się stało.
- [T.I.], powiedz mi, ale szczerze, czy... czy między tobą a Niallem coś się wydarzyło? Jesteście razem?

   Dziewczyna na chwilę zamilkła. Kreśliła na moim barku jakieś znaczki, wpatrując się w przestrzeń. Po chwili głośno westchnęła i skinęła głową. A więc wszystko jasne.

- Kochasz go, prawda? - spytałem.
- Oczywiście że go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego - złapała się za serce, jakby w geście ukazania prawdziwości jej uczuć.
- No właśnie [T.I.]... Ja mam tak samo. Zakochałem się w tobie. Zakochałem się w tobie jak szaleniec! Nigdy w życiu nie kochałem nikogo tak mocno! - potrząsnąłem nią mocno, sprawiając że się przestraszyła. Nie tego chciałem. - Do cholery, czy nie możesz zrozumieć, że ja cię kocham?! Że chcę być z tobą?!
- Ale Liam... - wyszeptała. - Przepraszam cię. My nie możemy być razem - zalała się łzami i uciekła, nawet nie zamykając za sobą drzwi.

   Czułem się jak idiota. Jak jakiś desperat. Co ja się oszukuję, właśnie nim byłem! Byłem zdesperowany, bo dziewczyna którą kocham najbardziej na świecie nie kocha mnie, ale mojego najlepszego przyjaciela. Właśnie, czy Nialla nadal mogę nazywać swoim przyjacielem? Po tym wszystkim co się wydarzyło?
   Nawet nie zauważyłem kiedy moje rozmyślania mnie uśpiły. Obudziłem się rano totalnie przybity. Podkoszulek lepił mi się do ciała, pomięte jeansy uwierały chyba w każde możliwe miejsce. W cholerę nienawidzę rurek.
   Ze złością wstałem z łóżka i zszedłem na dół napić się czegoś zimnego. Nalałem sobie do szklanki zimnej wody i wbiłem w nią wzrok. Tępo wgapiałem się w tą przezroczystą ciecz, jakby oczekując, że w niej znajdę jakiś sposób na cofnięcie wczorajszego incydentu. Było mi koszmarnie głupio.
   Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej. Gdy widziałem całujących się [T.I.] i Nialla, moje serce było rozszarpywane na tysiąc drobnych kawałeczków, które nie potrafiły z powrotem ułożyć się w całość. Płakałem całymi dniami i nocami, cały czas pytając siebie dlaczego jest tak jak jest, a nie inaczej.
   Co noc stawiałem sobie ultimatum, że pewnego dnia [T.I.] będzie moja.


Lou.

>klik<

"Because if you want,
I'll take you in my arms and keep you sheltred,
From all that I've done wrong"



   Są takie dni w życiu każdego człowieka, kiedy wydaje ci się, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Minuty wydają się być godzinami, o faktycznych godzinach już nie mówiąc. W takim dniu potrzebne jest nam coś, co wyrwie nas z odrętwienia.

- I właśnie dlatego Grecy przegrali tą wojnę - zakończył historyk. - Panno [T.N.]?
- Hm? - podniosłaś nieprzytomny wzrok znad książki i spojrzałaś na nauczyciela. Louis po twojej prawicy irytująco się zaśmiał.
- Co było przyczynami upadku Cesarstwa Rzymskiego?
- A my nie mówiliśmy przypadkiem o Grekach? - zrobiłaś zdziwioną minę. Lou jeszcze raz zachichotał. Tym razem nie wytrzymałaś i uderzyłaś go książką w głowę.
- Widzę że szanowna pani na lekcjach historii wcale nie uważa - zaśmiał się nauczyciel.
- Uważam proszę pana, ale się zamyśliłam... - odparłaś speszona. Louis ledwie powstrzymywał się od śmiechu.
- Dobra [T.N.], nie będę cię więcej męczył, tylko na przyszłość: nie śpij na lekcjach.

   W tym momencie w Louisie coś pękło i zaczął się śmiać na całą klasę, zupełnie nie mogąc się opanować. Walnęłaś go z całej siły w ramię, ale to sprawiło że rzęził jeszcze głośniej. Nauczyciel patrzył na niego znudzony i wpisywał do dziennika jakąś notatkę.

- "Tomlinson śmieje się na lekcji i nie można go uspokoić" - odczytał historyk z dziennika i podszedł do waszej ławki by pogratulować chłopakowi. - Na jutro do podpisu - uśmiechnął się kpiąco i wstawił do zeszytu blondyna ogromną czerwoną jedynkę.
-  Co? Nie może pan! - krzyknął chłopak. - Przecież ja tylko...
- Obserwowałem cię przez całą lekcję, Tomlinson. Przede mną nic się nie ukryje.
- Wie pan co? Pan jest dziwny - stwierdził i skrzyżował ręce na piersi. Teraz to ty zaczęłaś się śmiać.
- [T.I.], tobie też mam wstawić uwagę?
- Nie, panie profesorze. Przeżyję bez tego - odparłaś i wystawiłaś Louisowi język.

   Zadzwonił dzwonek. Razem z Lou wyszliście z klasy jako pierwsi. Zaczęliście się przepychać, tak jak to mieliście w zwyczaju. Często też prowadziliście bitwy na łaskotki. To taki wasz rytuał.
   Nagle podeszła do was twoja przyjaciółka Jasmine. Uśmiechnęła się do ciebie smutno i spytała:

- [T.I.], mogę cię prosić na moment?
- Jasne - uśmiechnęłaś się i zostawiłaś Louisa samego, znikając w tłumie z przyjaciółką. - Coś się stało?
- Ym nie... To znaczy, tak. Chodzi mi o dzisiejszą historię.
- Czyli...? Ujmij to jakoś jaśniej Jasmine - zaśmiałaś się.
- O Louisa. Nie zauważyłaś, że on się z ciebie wiecznie nabija? Że stroi sobie żarty twoim kosztem? Że jesteś dla niego pośmiewiskiem? - mówiła szczerze zmartwiona.
- Daj spokój Jass... On taki nie jest - machnęłaś na to ręką. Jednak w głębi duszy naprawdę zaczęłaś się nad tym zastanawiać.
- Skąd wiesz jaki jest? Nie znasz go aż tak dobrze - dziewczyna chwyciła cię za ramię i uważnie ci się przyjrzała.
- Masz rację, jest nowy... Ale nie wydaje się na takiego - zaprzeczałaś,żeby utwierdzić w tym samą siebie.
- Przemyśl to [T.I.] - odparła. - Idę do biblioteki, idziesz ze mną?
- Nie, dzięki.. Pójdę się przewietrzyć - posłałaś przyjaciółce ciepły uśmiech i poszłaś w przeciwną stronę.

   Twoje myśli krążyły wokół Tomlinsona. Zaczęłaś odtwarzać w głowie wszystkie chwile, w których się z ciebie śmiał. Było ich zaskakująco dużo. "On taki nie jest" - powtarzałaś sobie w myślach jak mantrę. Jednak tak naprawdę, już dawno przestałaś w to wierzyć. Ujrzałaś Louisa w zupełnie innym świetle - jako wredną kreaturę, nie jako przyjaciela.
   Wyszłaś przed szkołę i zaczęłaś płakać. Padał deszcz, ale się tym nie przejmowałaś. Łapałaś na dłoń krople wody z nieba, uśmiechając się do ciemnych kłębiastych chmur jak do rodziny. Smutek zżerał cię od środka. Nie mogłaś uwierzyć w to, że Lou był tak fałszywy. A jednak był.
   Zabrzmiał kolejny dzwonek. Przestudiowałaś w głowie plan lekcji i stwierdziłaś, że teraz macie muzykę, następną nudną lekcję, na której siedziałaś z Louisem.
   Wbiegłaś do szkoły i poszłaś na górę.

- Dlaczego jesteś cała mokra? - spytał chłopak chwytając w palce kosmyk twoich włosów.
- Pada deszcz - próbowałaś go zbyć.
- To dlaczego wyszłaś przed szkołę?
- Bo chciałam.
- Dlaczego odpowiadasz półsłówkami? - zdenerwował się.
- Wchodzimy - odparłaś i odwróciłaś wzrok.

   Przez całą lekcję nie odezwałaś się do Louisa ani słowem. Nie zwracałaś uwagi na jego zaczepki, zabawne komentarze. Udawałaś, że po prostu go nie ma.
   Dzwonek uznałaś za zbawienie. W końcu było już po ostatniej lekcji, mogłaś spokojnie pójść do domu i odpocząć od codzienności.
   Wyszłaś z klasy jako pierwsza i od razu pobiegłaś do szafki. Cały czas słyszałaś za sobą okrzyki Louisa. Próbował cię dogonić. Udało mu się dopiero przy szafce.

- [T.I.], wyjaśnisz mi do cholery o co chodzi?! Czego ci ta Jasmine nagadała, że nagle przestałaś się do mnie odzywać?
- Nic mi nie nagadała. Zrozumiałam po prostu jaki jesteś - odburknęłaś.
- Jaki jestem?! No powiedz mi jaki jestem! - rozłożył ręce, tak jakby przyjmował na siebie każdy cios. - No dawaj [T.I.], wygarnij mi to wszystko.
- Jaki jesteś? Podły, humorzasty, fałszywy, lubiący naśmiewać się z innych, szczególnie ze mnie!
- Naprawdę uważasz, że się z ciebie naśmiewam? - posmutniał.
- A nie jest tak?!
- Nie jest [T.I.] - spuścił głowę. - Przepraszam, że tak to odbierasz. Nie mógłbym się z ciebie naśmiewać.
- A to dlaczego? - spytałaś sarkastycznie. - No słucham?
- Bo cię kocham - wyszeptał i odszedł, znikając w tłumie.;
- Louis! - wołałaś za nim. -Louis, zaczekaj!

   Wołałaś go ile sił w płucach, ale on zdawał się tego nie słyszeć. Przed chłopak twoich marzeń wyznał ci miłość. A teraz sobie poszedł. Poszedł sobie, od tak.
   Walnełaś głową w szafkę i chwilę po tym poczułaś w czaszce piekący ból.

- Cholera jasna, wszystko zepsułam - wycedziłaś przez zęby. - Jak zwykle. [T.I.], ty cholerna debilko, wszystko potrafisz zawalić. Wszystko.

   Po chwili poczułaś na swoich ramionach dotyk czyichś ciepłych dłoni. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Louisa z tym jego kochanym łobuzerskim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Uśmiechnęłaś się i zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, poczułaś na swoich ustach jego ciepły i wygłodniały pocałunek.

- Nic nie zepsułaś [T.I.] ty cholerna debilko - zaśmiał się i cmoknął cię w czubek głowy. - Kochasz mnie?
- No kocham - uśmiechnęłaś się i mocno go przytuliłaś.



Niall.

Jest bardzo krotki ale nie mam weny jezeli chodzi o pisanie opwiadan o innych chlopakach o.o
Mam nadzieje ze sie spodoba :*
___________________________________________________________________________
- Dlaczego ciągle mnie rysujesz? - spytał Niall zaglądając przez moje ramię. Szybko zamknęłam notatnik i oblałam się rumieńcem.
- Dobrze się ciebie rysuje – próbowałam wyjaśnić.
- A mnie się źle rysuje?! - zawołał z urazą Zayn.
- A mnie?! Jestem gorszy? - krzyknął Harry.
- Jejku ludzie, ogarnijcie się – zawołał Lou. - Najważniejszym w tym momencie pytaniem jest: gdzie zginął telewizor? O ile dobrze pamiętam, jeszcze wczoraj tam stał – wskazał na niską czarną szafkę. - - A dzisiaj „PFF” i go nie ma!
- Nawet nie będę mówił przez kogo go nie ma – powiedział Liam i spojrzał wymownie na Harry'ego.
- No co, każdemu może się zdarzyć – próbował się usprawiedliwić.
- Tak, przecież to całkiem normalne, że rzuca się szklaną butelką w telewizor – odparł Zayn i skrzyżował ręce.
- A idź ty wstrętny chłopcze – odezwał się Harry i zepchnął mulata z sofy.

   I znowu zaczęła się przepychanka i obrzucanie siebie nawzajem obelgami. Normalne. Zaczęłam przyjaźnić się z chłopakami ponad rok temu i już zdążyłam przyzwyczaić się do ich humorków. Jeden powie byle co, drugi odpowie na to byle czym i już mamy idealny pretekst do bójki.
   Styles rzucił w Zayna poduszką, przez co mulat spadł na moje ramię i stworzył krechę przecinającą nos i lewy policzek Nialla. Aż coś się we mnie zagotowało.

- Malik, przegiąłeś – wysyczałam.
- No i jak ja teraz wyglądam?! - wrzasnął Niall i wyrwał mi notes z rąk, a następnie podstawił go pod nos Zayna. - NO JAK?!
- Masz po prostu nową bliznę. Prawie niezauważalna – zachichotał Louis.
- Faktycznie. Jak zamkniesz jedno oko, a potem drugie, to wcale jej nie widać – powiedział Horan.
- Nie jest źle. Przynajmniej to nie prawdziwy ty – pocieszył chłopaka Liam.
- Tak. Masz szczęście Zayn. Inaczej byś już nie żył. Nie żebym ci groził.
- Okej, mam już dość, idę zapalić – odparł i wyszedł z pokoju.

   Wiedziałam, że ta chwila kiedyś nadejdzie. Nie było takiego wieczora, kiedy Zayn nie przerwałby naszej rozmowy tym, że musi wyjść na papierosa. Współczuję mu. Przez ten cały nałóg musi wychodzić ciemnymi, mroźnymi wieczorami na podwórko i marznąć. Ale cóż, sam chciał.
   Harry położył głowę na moim ramieniu i obserwował jak udoskonalałam kolejny portret Horana. Lewą rękę zanurzyłam w jego loczkach, prawą nadal poprawiałam rysunek. Na każdym rysunku usta Irlandczynka były nienaturalne, jakby doklejone. Ani razu nie udało mi się ująć ich idealnie takimi jakimi są.

- Jak ci się podoba? - spytałam Hazzę.
- Jest śliczny – zaśmiał się. - Tak Horan, traktuj to jako komplement.
- No dzięki – uśmiechnął się do niego Niall. - Faktycznie jestem niezły – pokiwał z uznaniem głową patrząc na moje „dzieło”.
- A jaki skromny – dodał Louis z teatralnym westchnięciem.
- Moje największe atuty – zaśmiał się blondyn.

   Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, które przerywały pociągnięcia ołówka po kartce. Louis stukał palcami w udo, Harry nadal trzymał głowę na moim ramieniu, a Niall patrzył z niedowierzaniem na to co powstawało na kartce.

- (T.I.), mówiłem już, że cię ko... kocham twoje rysunki? - wydukał blondyn i mocno się zaczerwienił.
- Nie mówiłeś – zaśmiałam się.
- To musisz wiedzieć, że on cię kooochaaaaa! - wydarł się Louis.
- Kooochaaaaa! - zawtórował mu Harry.
- Kocha? - spytałam.
- Kocha – odparł Niall i ciepło mnie pocałował.
- Aha – odparłam.
- No - powiedział Harry.
- Ta... - dodał Lou.
  Zamilkliśmy.
- A ty? - spytał nagle Niall.
- Co ja?
- Czy ty mnie też...
- Czy ty go teeeż? - wyszczerzył się Lou.
- No właśnie, ty go też? - powtórzył Harry.
- Tak, ja go też – powiedziałam.
- Kiedy ślub? - wtrącił się Liam.
- Jutro – odparł Harry.
- Pojutrze – poprawił go Louis.
- Za rok – odparliśmy z Niallem i zaczęliśmy się śmiać.




Hazz. cz.3

-Myślałam... że jesteśmy przyjaciółmi, ze mogę ci zaufać. Ty jednak najpierw flirtujesz z jakąś lafiryndą,a potem mnie całujesz?! Jak możesz?! Ty... dupku! - no i... domyślcie się! Znów zaczęłam ryczeć. Niepotrzebnie się malowałam. Głupia [ T.I]!
-Wcale nie flirtowałem z żadną dziewczyną!
-To co robiłeś? Oglądałeś jej biust?!
-To była jakaś mama fanki. Chciała mój autograf. To wszystko [T.I]...!
-Przepraszam. Ale to, że jesteś dupkiem nie odwołuje!
-Kocham cię!
-Co?
-Kocham! Już od dłuższego czasu... Chciałem ci wcześniej powiedzieć, ale nie potrafiłem. Kocham cię! - zamurowało mnie. No dobra... wcale nie zamurowało! Tak tylko pisze, żeby nie było, że jestem jakaś teges i tamteges!
-Powiesz coś? - jestem głupia. Zapomniałam mu odpowiedzieć. Jak zwykle wszystko zawalam!
-Kocham cię Harry. Chyba od początku naszej znajomości. - przybliżyłam się do niego i wplotłam ręce w jego włosy. - Kocham cię..- teraz już szeptem powtórzyłam, te dwa piękne słowa i... umarłam. 


   Żartuję! Rozpłynęłam się w delikatnym pocałunku. Myślałam, ze oszaleje ze szczęścia. Nagle poczułam nieładny zapach benzyny, co zniszczyło moje „ rozpływanie się” . Oderwaliśmy się od siebie.

-Jedziemy do domu. Śmierdzi tu benzyną. - zaczęłam się śmiać. Harry dotknął mojego policzka i starł z niego resztki łez. Potem wziął mnie na ręce, tak jak to robi pan młody i zaniósł mnie do samochodu.
-Jeszcze potrafię chodzić. Jak zacznę niedomagać dam ci znać. - on tylko udał, że nie słyszy i zatrzasnął drzwi samochodu, po czym usiadł na miejscu kierowcy i zapalił samochód.
-Teraz musimy poruszyć bardzo ważny temat.- powiedział
-Jaki? Kto będzie zbierał Niall'a spod drzwi? Ja na pewno nie, bo jest dla mnie za ciężki. Pewnie jak zwykle się uchleje do nieprzytomności! Mogłeś tam zostać i go pilnować!
-A kto by cię odwiózł?
-Sama bym się odwiozła! Tyłkiem po asfalcie! A o czym chciałeś porozmawiać?
-Czy... - i wtedy durna mu przerwałam, bo zaczęła lecieć w radiu moja ulubiona piosenka i podgłośniłam radio. Darłam się na całe gardło tak, że Harry pękał ze śmiechu. Po chwili jednak posmutniał. Ściszyłam radio.
-No... teraz mów. Już się nie będę wydzierać, obiecuję.
-Chodziło mi o to... to znaczy.. chciałem cie zapytać... czy zostaniesz moją dziewczyną.
-Co? A nie narzeczoną?! Jak możesz!- zrobił minę typu WTF? - Żartowałam. Pewnie, że tak! Kocham cię! Patrz na drogę, a nie na mnie!! Chcesz spowodować wypadek?
-Nie. Jeszcze chcę trochę pożyć i pobyć z moją dziewczyną.
-To słodkie... ale i tak będziesz zbierał Niall'a.
-No dobra... ale należy mi się po tym jakaś nagroda, prawda? - poruszył dziwacznie brwiami.
-Kupię ci żelki.
-Co? Miałem coś innego na myśli.
-Przecież wiem, ale ci nie zrobię.
-[T.I]... Jedno ciasteczko! Proszę!
-Harry! Nie będę piekła żadnych ciastek! Zapomnij!
-Ale [T.I] .
-No dobra... Jedna porcja!
-Wiedziałem... ! - kochany wariat.
 
   Po jakichś dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do ciemnego i cichego domu. Ściągnęłam buty i powoli ruszyłam w stronę swojego pokoju.

-[ T.I]?
-Tak?
-Kocham cię. - no nie wytrzymałam... Ale on słodki! ( buahahahah)!! Zeszłam ze schodów i padłam mu w ramiona. Delikatnie musnęłam jego usta. Ach... Pachniał tak cudownie! - A teraz upieczesz mi ciastka?
-Harry! Jest 2 nad ranem! Nie będę piekła ciastek o tej godzinie! Idę spać! Obudź mnie jak reszta wróci.
-Dobra... Ja też idę spać... Mogę z tobą?
-Nie.
-Ale [ T.I] !
-Harry!
-[T.I] !
-Harry!
-No weź! Przygarnij Hazzę! Nie bądź taka lodówa, co?
-Harry.. Idź spać. Pleciesz bzdury.
-Dobra! Idę do łazienki! Zaraz do ciebie przyjdę!
-Zabarykaduję drzwi.
-Czym?
-Jeszcze nie wiem.
-Ranisz...
-No dobra! Możesz przyjść!
-Wiedziałem!
-Ale mi zaśpiewasz polską kołysankę.
-Dobra.
-Ale ty nie znasz żadnej polskiej kołysanki.
-Nieważne! Nauczysz mnie!
-Ach Harry... Co z ciebie wyrosło!
-Nie wiem... Nie pytaj...
 
   Weszłam do łazienki, nalałam pełną wannę cieplutkiej wody i weszłam do niej. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać. Byłam taka szczęśliwa. Nie do końca rozumiałam co się stało. Jesteśmy razem... to było takie piękne..., że aż nierealne. Jeszcze kilka godzin temu myślałam, ze moje życie jest beznadziejne, a osoba, którą kocham nie odwzajemnia tego uczucia. Uśmiechnęłam się.

-[T.I]! Wyłaź stamtąd! Idziemy spać! Umarłaś, czy co? Boże, [T.I]?! Kochanie, powiedz, że żyjesz!! Nie umieraj, zaraz tam wejdę!
-Harry! Uspokój się! Żyję! Już wychodzę!
-Ufff... to czekam!
-Haroldzie Styles! Odejdź od drzwi i przestań mnie podglądać!
-Oj dobra, dobra...
    
    Trochę trwało moje wychodzenie z łazienki . Nie za bardzo chciało mi się wychodzić z cieplutkiej, milutkiej wanny. W mojej słodziutkiej pidżamie w króliczki wyszłam na paluszkach i usiadłam na łóżku. Harry już spał... A wyglądał tak słodko. Wsunęłam się do łóżka i przytuliłam się do jego torsu. Pocałowałam go w policzek i zamknęłam oczy. Po chwili wpadłam w objęcia Morfeusza.
Obudził mnie wielki trzask i huk. Otworzyłam oczy i pogładziłam miejsce obok siebie. Było puste. Otworzyłam oczy jeszcze szerzej. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Zeszłam schodami na dół.

-Niall! Cholera jasna! Musiałeś się znowu tak upić! - wrzasnęłam, kiedy zobaczyłam jak Harry próbuje położyć go na kanapie. Upił się do nieprzytomności. On tylko wymamrotał jakieś niezrozumiałe słowa. - -Niall... czuć od ciebie alkoholem na kilometr!
-[ T.I] idź się połóż. Ja się nim zajmę. O jeny... Weź Niall schudnij! Robią ci się wałeczki od piwska!
-Poradzisz sobie? Na pewno?
-Tak.. Idź się połóż. Ja zaraz do ciebie przyjdę.
    
    Poszłam do pokoju i z powrotem runęłam na łóżko. Siedziałam na ławce w parku. Czułam smutek i przygnębienie.

-Nie kocham cie, słyszysz?! Nic dla mnie nie znaczysz!- wrzeszczał Harry stojąc nade mną. - A ty głupia uwierzyłaś w to, co mówiłem.
-Harry proszę, nie mów tak! - zalałam się łzami. Wszystko zaszło mgłą...czułam tylko ból, potworny ból.
-[T.I]! Boże, [ T.I]! Co się dzieje! Obudź się! - usłyszałam głos ukochanego.
-Zostaw mnie Gustawie! Nie chcę cie znać!
-Gustawie? [T.I]! To ja, Harry! - otworzyłam jedno oko, potem drugie.
-Ach to ty...
-Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z tym Gustawem?
-Nie wiem. Miałam straszny sen.
-A co ci się śniło?
-Że mnie rzucasz.
-Nie martw się. Nie zrobię tego, nigdy, przenigdy! Kocham cię.
-Ja ciebie też. Ale chodźmy już spać, co? Która jest godzina?
-Dochodzi piąta.
-Jeny! Padam z nóg. Chodź, kładź się obok mnie.
-Zimno, co?
-Och... bardzo grzejniczku! - wyszczerzyłam się. Przytuliłam się do chłopaka i po raz kolejny tej nocy zasnęłam...

    Następnego dnia około godziny pierwszej po południu wygramoliłam się z łóżka. Czułam się, jakby ktoś walnął mnie kapciem w twarz, albo jakbym wąchała klej. Poczłapałam na dół, żeby ponownie się położyć. Tym razem na kanapie. Wzięłam zimny ręczniczek i położyłam go sobie na czoło.

-Czemu czuję się jakbym miała kaca, skoro nic nie piłam?!
-Nie wiem ! Ja czuje się znakomicie! Chociaż nie... strasznie burczy mi w brzuchu. - odpowiedział Niall włażąc do pokoju.
-Spadaj! Znowu się uchlałeś jak jakiś żul osiedlowy! Mógłbyś przystopować! Zobaczysz, ze kiedyś wyślemy cie na odwyk!
-Nie emocjonuj się tak, bo ci żyłka pęknie. - Zayn zaszczycił nas swoją wybitnie mądrą wypowiedzią.
-Ty też się nie odzywaj Zayn! O której wróciłeś? Przed chwilą?
-Nie! Godzinę temu! Nie obrażaj mnie!
-Idiots! Idiots everywhere! Widział ktoś Harry'ego?
-Nie... A widzieliście Kevina? Jeszcze wczoraj tu był? - Lou wpakował się na kanapę. Każdy jego włos odstawał w inną stronę. Co za ludź!
-Nie nie widzieliśmy. Lou, weź się uczesz! Wyglądasz jak strach na wróble! - zganił Louisa Liam.
-Odczep się! To jest artystyczny nieład.
-Kto cie nauczył takich słów?
-[T.I]!
-Ekhem... Komu kawy?! - do tej... hm... jakże ambitnej konwersacji dołączył Harold.
-Ja!! Natychmiast! Zaraz zdechnę jeśli nie dostarczę swojemu organizmowi kofeiny! - wrzasnęłam i szybko poderwałam się. Z kanapy. Harry podał mi jeden z plastikowych kubków z kawą przy okazji muskając moją dłoń i zalotnie się uśmiechając.
-Kiedy im powiemy?- szepnął tak, żebym tylko ja usłyszała.
-Nie wiem... Teraz? - wzięłam wielki łyk napoju. Był taki pyszny!
-Jesteś pewna?
-A ty?
-Od pewnego czasu niczego nie jestem pewien, oprócz tego, ze cie kocham.
-Ja ciebie też. Chodźmy! Raz kozie śmierć! Najwyżej zamienią się w dzikie dzieci i nas zadźgają ekierką.
 
   Chłopak złapał mnie za rękę i stanęliśmy przed resztą zespołu. Popatrzyli na nas jak na błaznów. Ich wzrok zatrzymał się na naszych splecionych rękach. Próbowałam ułożyć sobie w głowę przemowę, ale nic nie mogłam wymyślić.

-Wiedziałem! Wiedziałem! - wrzasnął Lou. Podbiegł do nas i zaczął czochrać Harry'emu włosy, a mnie mocno przytulił. Po chwili dołączyła do nas reszta. Nie mogłam oddychać. Zaczęłam się dusić i kaszleć, więc mnie puścili.
-O kiedy? Od wczoraj, prawda? - zapytał Niall. Ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam. Cała w środku promieniałam. Moje największe marzenie się spełniło!
 
   Nasza historia nie ma końca... Trwa nadal... życie pisze własną książkę z nielimitowaną liczba słów. Cieszę się, że poznałam tych fantastycznych ludzi. Pomogli mi przetrwać wszystkie złe chwile mojego życia. I chodź atrament się już skończył... ciąg dalszy będziemy pisać własną krwią.
 ___________________________________________________
THE END. Piszcie relacje z czytania w komentarzach,  to naserio STRASZNIE motywuje :*