-Myślałam... że jesteśmy przyjaciółmi, ze mogę ci zaufać. Ty jednak
najpierw flirtujesz z jakąś lafiryndą,a potem mnie całujesz?! Jak
możesz?! Ty... dupku! - no i... domyślcie się! Znów zaczęłam ryczeć.
Niepotrzebnie się malowałam. Głupia [ T.I]!
-Wcale nie flirtowałem z żadną dziewczyną!
-To co robiłeś? Oglądałeś jej biust?!
-To była jakaś mama fanki. Chciała mój autograf. To wszystko [T.I]...!
-Przepraszam. Ale to, że jesteś dupkiem nie odwołuje!
-Kocham cię!
-Co?
-Kocham!
Już od dłuższego czasu... Chciałem ci wcześniej powiedzieć, ale nie
potrafiłem. Kocham cię! - zamurowało mnie. No dobra... wcale nie
zamurowało! Tak tylko pisze, żeby nie było, że jestem jakaś teges i
tamteges!
-Powiesz coś? - jestem głupia. Zapomniałam mu odpowiedzieć. Jak zwykle wszystko zawalam!
-Kocham
cię Harry. Chyba od początku naszej znajomości. - przybliżyłam się do
niego i wplotłam ręce w jego włosy. - Kocham cię..- teraz już szeptem
powtórzyłam, te dwa piękne słowa i... umarłam.
Żartuję! Rozpłynęłam się w
delikatnym pocałunku. Myślałam, ze oszaleje ze szczęścia. Nagle
poczułam nieładny zapach benzyny, co zniszczyło moje „ rozpływanie się” .
Oderwaliśmy się od siebie.
-Jedziemy do domu. Śmierdzi tu benzyną.
- zaczęłam się śmiać. Harry dotknął mojego policzka i starł z niego
resztki łez. Potem wziął mnie na ręce, tak jak to robi pan młody i
zaniósł mnie do samochodu.
-Jeszcze potrafię chodzić. Jak zacznę
niedomagać dam ci znać. - on tylko udał, że nie słyszy i zatrzasnął
drzwi samochodu, po czym usiadł na miejscu kierowcy i zapalił samochód.
-Teraz musimy poruszyć bardzo ważny temat.- powiedział
-Jaki?
Kto będzie zbierał Niall'a spod drzwi? Ja na pewno nie, bo jest dla
mnie za ciężki. Pewnie jak zwykle się uchleje do nieprzytomności! Mogłeś
tam zostać i go pilnować!
-A kto by cię odwiózł?
-Sama bym się odwiozła! Tyłkiem po asfalcie! A o czym chciałeś porozmawiać?
-Czy...
- i wtedy durna mu przerwałam, bo zaczęła lecieć w radiu moja ulubiona
piosenka i podgłośniłam radio. Darłam się na całe gardło tak, że Harry
pękał ze śmiechu. Po chwili jednak posmutniał. Ściszyłam radio.
-No... teraz mów. Już się nie będę wydzierać, obiecuję.
-Chodziło mi o to... to znaczy.. chciałem cie zapytać... czy zostaniesz moją dziewczyną.
-Co?
A nie narzeczoną?! Jak możesz!- zrobił minę typu WTF? - Żartowałam.
Pewnie, że tak! Kocham cię! Patrz na drogę, a nie na mnie!! Chcesz
spowodować wypadek?
-Nie. Jeszcze chcę trochę pożyć i pobyć z moją dziewczyną.
-To słodkie... ale i tak będziesz zbierał Niall'a.
-No dobra... ale należy mi się po tym jakaś nagroda, prawda? - poruszył dziwacznie brwiami.
-Kupię ci żelki.
-Co? Miałem coś innego na myśli.
-Przecież wiem, ale ci nie zrobię.
-[T.I]... Jedno ciasteczko! Proszę!
-Harry! Nie będę piekła żadnych ciastek! Zapomnij!
-Ale [T.I] .
-No dobra... Jedna porcja!
-Wiedziałem... ! - kochany wariat.
Po jakichś dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu.
Weszliśmy do ciemnego i cichego domu. Ściągnęłam buty i powoli ruszyłam w
stronę swojego pokoju.
-[ T.I]?
-Tak?
-Kocham cię. - no nie
wytrzymałam... Ale on słodki! ( buahahahah)!! Zeszłam ze schodów i
padłam mu w ramiona. Delikatnie musnęłam jego usta. Ach... Pachniał
tak cudownie! - A teraz upieczesz mi ciastka?
-Harry! Jest 2 nad ranem! Nie będę piekła ciastek o tej godzinie! Idę spać! Obudź mnie jak reszta wróci.
-Dobra... Ja też idę spać... Mogę z tobą?
-Nie.
-Ale [ T.I] !
-Harry!
-[T.I] !
-Harry!
-No weź! Przygarnij Hazzę! Nie bądź taka lodówa, co?
-Harry.. Idź spać. Pleciesz bzdury.
-Dobra! Idę do łazienki! Zaraz do ciebie przyjdę!
-Zabarykaduję drzwi.
-Czym?
-Jeszcze nie wiem.
-Ranisz...
-No dobra! Możesz przyjść!
-Wiedziałem!
-Ale mi zaśpiewasz polską kołysankę.
-Dobra.
-Ale ty nie znasz żadnej polskiej kołysanki.
-Nieważne! Nauczysz mnie!
-Ach Harry... Co z ciebie wyrosło!
-Nie wiem... Nie pytaj...
Weszłam do łazienki, nalałam pełną wannę cieplutkiej wody i
weszłam do niej. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać. Byłam taka
szczęśliwa. Nie do końca rozumiałam co się stało. Jesteśmy razem... to
było takie piękne..., że aż nierealne. Jeszcze kilka godzin temu
myślałam, ze moje życie jest beznadziejne, a osoba, którą kocham nie
odwzajemnia tego uczucia. Uśmiechnęłam się.
-[T.I]! Wyłaź stamtąd!
Idziemy spać! Umarłaś, czy co? Boże, [T.I]?! Kochanie, powiedz, że
żyjesz!! Nie umieraj, zaraz tam wejdę!
-Harry! Uspokój się! Żyję! Już wychodzę!
-Ufff... to czekam!
-Haroldzie Styles! Odejdź od drzwi i przestań mnie podglądać!
-Oj dobra, dobra...
Trochę trwało moje wychodzenie z łazienki . Nie za bardzo chciało
mi się wychodzić z cieplutkiej, milutkiej wanny. W mojej słodziutkiej
pidżamie w króliczki wyszłam na paluszkach i usiadłam na łóżku. Harry
już spał... A wyglądał tak słodko. Wsunęłam się do łóżka i przytuliłam
się do jego torsu. Pocałowałam go w policzek i zamknęłam oczy. Po chwili
wpadłam w objęcia Morfeusza.
Obudził mnie wielki trzask i
huk. Otworzyłam oczy i pogładziłam miejsce obok siebie. Było puste.
Otworzyłam oczy jeszcze szerzej. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Zeszłam
schodami na dół.
-Niall! Cholera jasna! Musiałeś się znowu tak upić!
- wrzasnęłam, kiedy zobaczyłam jak Harry próbuje położyć go na kanapie.
Upił się do nieprzytomności. On tylko wymamrotał jakieś niezrozumiałe
słowa. - -Niall... czuć od ciebie alkoholem na kilometr!
-[ T.I] idź się połóż. Ja się nim zajmę. O jeny... Weź Niall schudnij! Robią ci się wałeczki od piwska!
-Poradzisz sobie? Na pewno?
-Tak.. Idź się połóż. Ja zaraz do ciebie przyjdę.
Poszłam do pokoju i z powrotem runęłam na łóżko. Siedziałam na ławce w parku. Czułam smutek i przygnębienie.
-Nie
kocham cie, słyszysz?! Nic dla mnie nie znaczysz!- wrzeszczał Harry
stojąc nade mną. - A ty głupia uwierzyłaś w to, co mówiłem.
-Harry proszę, nie mów tak! - zalałam się łzami. Wszystko zaszło mgłą...czułam tylko ból, potworny ból.
-[T.I]! Boże, [ T.I]! Co się dzieje! Obudź się! - usłyszałam głos ukochanego.
-Zostaw mnie Gustawie! Nie chcę cie znać!
-Gustawie? [T.I]! To ja, Harry! - otworzyłam jedno oko, potem drugie.
-Ach to ty...
-Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z tym Gustawem?
-Nie wiem. Miałam straszny sen.
-A co ci się śniło?
-Że mnie rzucasz.
-Nie martw się. Nie zrobię tego, nigdy, przenigdy! Kocham cię.
-Ja ciebie też. Ale chodźmy już spać, co? Która jest godzina?
-Dochodzi piąta.
-Jeny! Padam z nóg. Chodź, kładź się obok mnie.
-Zimno, co?
-Och... bardzo grzejniczku! - wyszczerzyłam się. Przytuliłam się do chłopaka i po raz kolejny tej nocy zasnęłam...
Następnego dnia około godziny pierwszej po południu
wygramoliłam się z łóżka. Czułam się, jakby ktoś walnął mnie kapciem w
twarz, albo jakbym wąchała klej. Poczłapałam na dół, żeby ponownie się
położyć. Tym razem na kanapie. Wzięłam zimny ręczniczek i położyłam go
sobie na czoło.
-Czemu czuję się jakbym miała kaca, skoro nic nie piłam?!
-Nie wiem ! Ja czuje się znakomicie! Chociaż nie... strasznie burczy mi w brzuchu. - odpowiedział Niall włażąc do pokoju.
-Spadaj! Znowu się uchlałeś jak jakiś żul osiedlowy! Mógłbyś przystopować! Zobaczysz, ze kiedyś wyślemy cie na odwyk!
-Nie emocjonuj się tak, bo ci żyłka pęknie. - Zayn zaszczycił nas swoją wybitnie mądrą wypowiedzią.
-Ty też się nie odzywaj Zayn! O której wróciłeś? Przed chwilą?
-Nie! Godzinę temu! Nie obrażaj mnie!
-Idiots! Idiots everywhere! Widział ktoś Harry'ego?
-Nie...
A widzieliście Kevina? Jeszcze wczoraj tu był? - Lou wpakował się na
kanapę. Każdy jego włos odstawał w inną stronę. Co za ludź!
-Nie nie widzieliśmy. Lou, weź się uczesz! Wyglądasz jak strach na wróble! - zganił Louisa Liam.
-Odczep się! To jest artystyczny nieład.
-Kto cie nauczył takich słów?
-[T.I]!
-Ekhem... Komu kawy?! - do tej... hm... jakże ambitnej konwersacji dołączył Harold.
-Ja!!
Natychmiast! Zaraz zdechnę jeśli nie dostarczę swojemu organizmowi
kofeiny! - wrzasnęłam i szybko poderwałam się. Z kanapy. Harry podał mi
jeden z plastikowych kubków z kawą przy okazji muskając moją dłoń i
zalotnie się uśmiechając.
-Kiedy im powiemy?- szepnął tak, żebym tylko ja usłyszała.
-Nie wiem... Teraz? - wzięłam wielki łyk napoju. Był taki pyszny!
-Jesteś pewna?
-A ty?
-Od pewnego czasu niczego nie jestem pewien, oprócz tego, ze cie kocham.
-Ja ciebie też. Chodźmy! Raz kozie śmierć! Najwyżej zamienią się w dzikie dzieci i nas zadźgają ekierką.
Chłopak złapał mnie za rękę i stanęliśmy przed resztą zespołu.
Popatrzyli na nas jak na błaznów. Ich wzrok zatrzymał się na naszych
splecionych rękach. Próbowałam ułożyć sobie w głowę przemowę, ale nic
nie mogłam wymyślić.
-Wiedziałem! Wiedziałem! - wrzasnął Lou.
Podbiegł do nas i zaczął czochrać Harry'emu włosy, a mnie mocno
przytulił. Po chwili dołączyła do nas reszta. Nie mogłam oddychać.
Zaczęłam się dusić i kaszleć, więc mnie puścili.
-O kiedy? Od
wczoraj, prawda? - zapytał Niall. Ja tylko lekko się do niego
uśmiechnęłam. Cała w środku promieniałam. Moje największe marzenie się
spełniło!
Nasza historia nie ma końca... Trwa nadal...
życie pisze własną książkę z nielimitowaną liczba słów. Cieszę się, że
poznałam tych fantastycznych ludzi. Pomogli mi przetrwać wszystkie złe
chwile mojego życia. I chodź atrament się już skończył... ciąg dalszy
będziemy pisać własną krwią.
___________________________________________________
THE END. Piszcie relacje z czytania w komentarzach, to naserio STRASZNIE motywuje :*